niedziela, 3 lutego 2013



Część 39 ♥

Laura stała jak wryta patrząc na różę wyrytą na kamieniu i nie wiedziała co zrobić. Serce waliło jej jak oszalałe. Postanowiła wyjąć kamień. Nie miała jednak sił. Rozejrzała się dookoła i zauważyła w miarę ostry kamień. Uderzałą nim w brzegi kamienia na którym znajdowała się róża. Po pary minutach udało jej się choć miała całe pokaleczone ręce. Wyjęła duży kamień i położyła go na ziemi. Róża zalśniła a następnie zniknęła. Laura już nic nie rozumiała. Spojrzała na miejsce w którym wyjęła kamień. Kiedy przybliżyła się nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za dziórą znajdowało się jakby pomieszczenie. Laura próbowała wyciągnąć więcej kamieni lecz nie mogła. Nie wiedziała co zrobić. Próbowała nawet urzyć swoich mocy ale nie działały. Parę minut później  usłyszała dziwny hałas. Zobaczyła białą mgłę. Wraz z nią ujrzała starszą kobietę ubraną w piękną białą szatę. Za nią stało pare mężczyzn i kobiet. Wyglądali olśniewająco. Dziewczyna wyprostowała się i zrobiła krok w tył. Laura zacisnęła pięść. Kobieta popatrzyła na nią i usmiechnęła się. Krew spływała jej po dłoni ale ona nie zwracała na to uwagi. Zauważyła że nie patrzą już na nią tylko w dal. Laura odwróciła się niepewnie ciężko oddychając. Ujrzała postać która szła w jej stronę. Nie widziała twarzy ponieważ było już bardzo ciemno. Kiedy wreszcie zobaczyła twarz postaci w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. To był Dylan. Chłopiec stanął i rozłożył ręce. Laura zerwała się do biegu. pare sekund potem była w ramionach Dylana. Ściskała go z całej siły. Łzy ciekły jej z oczu strumieniami. Dylan podniósł jej podbrudek i pocałował delikatnie. Miał podartą i zakrwawioną koszulkę. Jego twarz była posiniaczona i także zakrwawiona. Pomimo obdarć i ran wyglądał jak anioł. Chłopiec przytulił ją jeszcze mocniej i spojrzał przez jej ramię na radę, która obserwowała ich od dłuższego czasu. - Bałam się że .. - wykrztusiła Laura.
Dylan uśmiechnął się. - Rada uratowała mnie z podziemia ale klan uciekł. - Właśnie. Spójrz. - odparła Laura pokazując dziórę w moście. - Znalazłam. - odparła cicho. Kobieta podeszła do dzióry i zadrżała. Zrobiła parę kroków do tyłu i wyciągnęła ręce. - Odsuńcie się. - powiedziała stanowczo. Wszyscy zrobili tak jak kazała. Ściana mostu runęła z wielkim hukiem. Strasznie się dymiło. Kobieta dołączyła dor eszty rady i popatrzyła na Laurę. - Twoja kolej Lauro. - powiedziała staruszka uśmiechając się. Dziewczyna spojrzała na Dylana. Ten skinął głową i puścił dłoń Laury którą cały czas trzymał. Nastolatka podeszła do dymiącego się miejsca, zamknęła oczy i przeszła przez warstwę dymu. Nic nie widziała. W pewnej chwili zaczęło bić od niej niebieskie światło. Wszystko już było widoczne. Zrobiła parę kroków w przód i w pewnym momencie zatrzymała się. Zauważyła małe pudełko przypominające księgę. Na puydełku widniała róża. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od łez. Serce zaraz miało wypaść jej z piersi. Kucnęła przy pudełku i otworzyła je. W środku znajdował się naszyjnik. Po raz pierwszy laura widziała go na własne oczy. nie mogła uwierzyć. Niby zwyczajny naszyjnik a miał najpotężniejszą moc w świecie niewidzialnych. Laura przypomniałą sobie sen w którym kiedy dotknęła naszyjnika poczuła niesamowity ból. Wtedy pojawiła się ciemna postać. Zaryzykowała i wzięła naszyjnik w dłonie. Poczyła że wypełnia ja nieograniczona moc. Jakby zawarte w niej było dobro z całego świata. Założyła naszyjnik na swoją długą szyję. Kamień opadł jej na duży tekolt. Kiedy się odwróciła ujrzała mężczyznę który próbował ją zabić. Omal nie upadła. Spojrzała w stronę wyjścia i zobaczyła radę i dylana skupionych w jedno miejsce. Pilnował ich klan. Laura próbowała uciekać lecz mężczyzna był szybszy i zagrodził jej drogę.

To juz końcowe opowiadania. Chcecie następne? Musi być tym razem 20 komentarzy. Inaczej nie zobaczycie zakończenia. ; ) Powodzenia i miłego czytania ♥

piątek, 1 lutego 2013



Część 38 ♥

Laura miała mieszane myśli. Myslała że już zapomniała o mocach i o tym wszystkim co zrobiło jej ogromną dziórę  w sercu. Usiadła na połodze i oparła się plecami o łóżko. Otworzyła dłonie. Na nich pojawił się mały płomyk. Dziewczyna jeszcze tak nigdy nie zrobiła. Promyk pojawił sie jakby z nikąd i chwilę potem zniknął.
Laura postanowiła spełnieć proźbę Dylana. Łzy ciekły jej po policzku ale chwyciła telefon i wykręciła numer Rosalie. Nie rozmawiała z nią odkąd wyjechała. Była ciekawa czy Rosalie jej to wybaczy. Zaryzykowała i wcisnęła zieloną słuchawkę. - Tak słucham? - powiedział głos w telefonie. - To ja babciu. Laura. - powiedziała cicho Laura nie wiedząc jak się zachować. - Boże skarbie co się z tobą działo? - spytała zmartwionym głosem. - Razem z Dylanem ze świata niewidzialnych wyjechałam do Paryża by odszukać naszyjni bo znalazłam wskazówkę w księdze. Znaleźliśmy to miejsce lecz naszyjnika nie, Niestety klan zabrał księgę i porwał Dylana. Skontaktował się ze mną po miesiącu bym zawiadomiła radę i poprosiła ich o pomoc. - wyjaśniła najszybciej jak mogła. - Nic ci nie jest? - spytała Rosalie. - Nie. Nic mi nie jest. Ale niewiem co z Dylanem. Więzią o w podziemiach. - powiedziała wycierając łzę. - Okej. Jak najszybciej pójdę do rady i powiadomię ich. - odpowiedziała Rosalie. - Babciu? Przepraszam ze się nie odzywałam. Msiałam wszystko sobie poukładać.- powiedziała nastolatka spuszczając głowę. - Nie szkodzi kochanie. Twój Dylan co dzień pisał do mnie. Mówił mi wszystko co się dzieje. To taki dobry chłopiec. Pamieam go jeszcze jak był w pieluszce a tu prosze jaki chłopak. - powiedziała Rosalie lekko sie smiejąc. Laura stała jak wryta. Była mocno zszokowana al zarazem zadowolona choć Rosalie nigdy nie powiedziała jej o Dylanie. Ale jak miała jej to powiedzieć skoro nawet jej nie powiedziała kim jest. - Na prawdę? - uśmiechnęła sie choć nie wiedziała czy powinna. - Koncze już. Chyba pójdę na spacer. - powiedziała. - Kocham cię kochanie. - odpowiedziała Rosalie i rozłączyła się. Laura długo nie wiedziała co ze sobą zrobić. Za wszelką cenę chciała znaleść Dylana. Przebrała się w czerwoną krótką sukienkę i założyła czarne szpilki. To dziwne ale Laura w Paryżu zaczęła się stroić. Na szczęście była z tego zadowolona. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na kanapie w salonie siedziała pani Survay i czytała książkę. - Wychodzę. - powiedziała Laura zakładając na ramię małączarną torebkę w której schowała telefon i portfel. - Okej. - odpowiedziała nie spuszczając wzroku z książki. Laura wyszła zamykając za sobą drzwi. Postanowiła iść na most w którym ponoć znajdował się naszyjnik. Niedługo potem była już na miejscu. Rozglądała się dookoła ale nie wiedziała czego szuka. Pod mostem była tylko polana z mnustwem kwiatów. Było tu naprawdę ślicznie. Laura podeszła do bocznej ściany mostu. Kiedy stanęła jej włosy zaczęły sie strasznie elektryzować. Wyglądała jak lew z grzywą. Bardzo sie zdziwiła ponieważ gdy zrobiła krok do tyłu włosy znów były tak jak przedtem. Właśnie wtedy przypomniała sobie wiersz. Znów stanęła w tym miejscu i niepewnie wyciągnęła dłonie przed siebie. Nie wiedziała do końca co ma teraz zrobić. Skupiła w sobie całą swoją energię. Było już w miarę ciemno więc nie było widac nigdy ludzi. Nagle zaczęło ją otaczać niebieskie światło. Nie wiedziała co zrobić więc zamknęła oczy. Usłyszała straszny hałas więc mocno sie przestraszyła. Kiedy otworzyła oczy wszystko się uspokoiło. Spojrzała na ścianę przed którą stała i zauważyła coś dziwnego. Na jednym z kamieni wyryty była mała róża. Dziewczyna myślała że zaraz zemdleje.

Ok teraz na serio. Nie będzie 15 komentarzy nie będzie kolejnej części ; )  Nawet jesli byście musieli czekań na nie miesiac to nie bedzie puki nie ebdzie 15 komentarzy pod tą częścią. Powodzenia kochani ♥

wtorek, 29 stycznia 2013



Część 37 ♥

W tym samym czasie co Laura z dnia na dzień stawała na nogi, Dylan cierpiał. W podziemiach z klanem było gorzej niż zeby miał zginąć. Klan codziennie wysysał z niego siły. Bili go, katowali. Po miesiący Dylan wyglądal jakby wrócił z wojny. Zakrwawiony, posiniaczony, blady, chudy. Co prawda dawali mu tam jedzenie ale tylko raz na dwa dni. W celi tkwił razem z Alexem. Był zdziwiony że on tu siedzi skoro jego ojciec jest przewodniczącym klanu. Nie rozumiał tego jak mogli go tu trzymać. Musiał na prawdę coś przeskrobać. Dylan bez przerwy myślami wracał do Laury. Codziennie uronił jedną łzę na jej wspomnienie. Chciałby choć raz przytulić ją i powiedzieć "Kocham Cie". Dałby wszystko żeby mógł ją zobaczyć. Wiedział jednak że to nie będzie możliwe jeśli nie zaprowadzi klanu na most. Czasem miał chęć to zrobić ponieważ tęsknota do Laury go zabijała ale jednak powstrzymał się. Gdyby to zrobił, znaleźliby naszyjnik i zabili Laurę a przy okazji jego. W myślach obmyślał plan ucieczki. Nie raz próbował czytać w myślach Laury lecz bez skutku. Pewniego ranka jak zawsze do celi wszedł ojciec Alexa i bił go aby ten zaprowadził ich w miejsce gdzie znajduje się naszyjnik. Dylan musiał byc silny. Nie poddał się tak łatwo. - Siedzisz tu już miesiąc. Nie mogę dłużej czekać. - powiedział gniewnym głosem mężczyzna pochylając się nad słabym Dylanem leżącym na podłodze. Chłopiec jęknął i zacisnął pięść. Alex przypatrywał się codziennie jak tata bije jego towarzysza lecz nic w tej sprawie nie zrobił. Dzień Dylana skończył się tak samo jak inne. Następnego dnia Dylan jak zwykle rano robił pompki żeby utrzymać formę. Pomimo tego że był zały zakrwawiony i obolały ćwiczył dalej. Kiedy był niewidzialny nie musiał tego robić. Nie czuł ani bólu zewnętrznego ani wewnętrznego.Musiał się przyzwyczaić że teraz jest jakby inaczej. Po ćwiczeniach Dylan zmęczony oparł się o ścianę. Zauważył że Alex śpi. Postanowił znowu spróbować skontaktować się z Laurą. Skupił myśli tylko na niej i zamknął oczy. Laura w tym czasie sprzątała pokój który już był jej. Nie był może duży ale na pewno większy od poprzedniego. Kiedy Laura stała na balkonie podziwiając wierzę Eifla poczuła dziwny ból głowy. Omal się nie przewróciła. Przytrzymała się barierki i drugą ręką złapała za głowę. - Laura? - odezwał się cichy głos w jej głowie. Przeraziła się niesamowicie. Zszokowana nie wiedziała co zrobić. " Co się dzieje?" - zadała pytanie w myślach. - O boże udało się! To ja Dylan. - odezwał się znowu. Laura nie wiedziała co zrobić. Jej ukochany Dylan odezwał się po miesiącu. - " Dylan boże. Myślałam że nie żyjesz. Co się stało?" - Laura uroniła łzę i oparła się o rurki w balkonie. - " Klan zabrał mnie do.. Chyba podziem. Więzią mnie tu z Alexem. Chcą żebym zaprowadził ich w miejsce gdzie jest naszyjnik. Musisz go szybko znaleść i za jego pomocą zlikwidować klan." - powiedział głos w jej głowie a ona niewiedziała co ze sobą zrobić. 
" Dylan. Próbowałam. Jego tam nie ma. Próbowałam wszystkiego i na prawdę nic się nie stało " - odpowiedziała. - " On tam jest Lauro. Musisz szukać. Nie uczyłaś się jeszcze innych zaklęć. Nie masz księgi i nie możesz się ich nauczyć. Musisz wezwać radę. Ona ci pomorze " - powiedział. laura zupełnie zapomniała o tym że posiada magiczne moce. " A ty? Bedziesz tam uwieziony? Nie zostawię cię. Muszę cie znaleść i to szybko." - powiedziała Laura wycierając łzy. " Nie mamy czasu. Znajdz naszyjnik. Ja sobie poradzę." - odrzekł cicho. Nastolatka nie odezwała się. Nie chciała się zgodzić. Chciała najpierw go znaleść i przytulić. Zastanawiała się w jakim jest stanie. " Lauro?" - Powiedział szeptem. - "Co dzień myślałem o tobie. Myślałem że już więcej nie usłyszę twojego głosu. Że.. Że nie powiem ci.. Jak.. Bardzo cie kocham" - powiedział w głowie Laury Dylan. Dziewczynie pociekły łzy. Słuchała pięknego wyznania miłości i zastanawiała się czy czuła to samo. Niedawno była pewna że owszem ale teraz sama nie wiedziała. Jedno jest pewne. Oddałaby za Dylana życie. Zapadła cisza. - " Zrobię to co mi kazałeś Dylan. Tylko proszę bądź przy mnie i dawaj mi oznaki że.. żyjesz" - pomyślała Laura. - " Zawsze " - odpowiedział Dylan i nagle Laura otrząsnęła się. Wołała Dylana w myślach lecz na próżno. Popłakała się ze szczęścia, że jej ukochany żyje. Dylan siedział oparty o ścianę ze spuszczoną głową i spojrzał na Alexa który widział że coś jest nie tak. 

Podoba wam się? Prosze komentarz jesli tak .. : ( ♥

poniedziałek, 28 stycznia 2013


Część 36 ♥

Poraz pierwszy w życie Laura była bezsilna. Poddała się ona swoim emocjom i pozwoliła na to by łzy spływały jej po policzku. Nadal siedziała na ławce popijając kawę która zaraz miała się skończyć. Zauważyła że przygląda jej się jakaś kobieta. Miała beżowy płaszcz i jasne włosy związane w kok. Miała około czterdziestu lat jeśli nie więcej. Kobieta usiadła koło niej i spuściła głowę. Po chwili znowu na nia spojrzała. - Dziecko. Jesteś w piżamie? Co się stało ? - spytała wm końcy cichym głosem. Laura nie odpowiedziała ale wytarła łzy napływające jej do oczu. - Jak mam ci pomóc? - spytała ponownie kobieta lecz na marnę. Minutę potem Laura odłożyła pusty kupek na bok. - Straciłam mieszkanie, przyjaciela i moje życie. - powiedziała Laura spuszczając głowę. - Mam na imie Margareth Survay. Chodź zabiore cię z tąd szybko. - powiedziała i pomogła dziewczynie wstać. - Przenocujesz dziś u mnie. - powiedziała i objęła ramię Laury. Nastolatka nie odezwałą się ani słowem. Była ledwo przytomna wiec nawet nie pamiętała jak trafiła do domu kobiety. W środku było bardzo ładnie. Kobieta najwyraźniej mieszkała sama ponieważ mieszkanie było malutkie. Laura stała w progu drzwi do salonu letwo trzymając się na ziemi.. Kobieta weszła do kuchni i zaparzyła herbatę. Z herbatą wróciła do salonu i położyła obie filiżanki na stole. - Siadaj. - powiedziała wskazując krzesło. Nie wiedziała jak ma się zachować ale usiadła przy stole. Wzrok miała nieobecny a włosy potargane. Wyglądała jak bezdomna. Nic dziwnego że kobieta przygarnęła ją do siebie.
- Nie jesteś z tąd. Zresztą ja też nie. - zaczęła. Laura jednak nic nie odpowiedziała. Kobieta przyglądała się jej wielkimi brązowymi oczami. Dzień skończył się dla Laury szybko. Kobieta wygospodarowała dla niej pokój i przygotowała ją do spania. Laura szybko zasnęła. Zimna noc pod mostem była dla niej traumatycznym wydarzeniem, więc miło było leżeć w ciepłym łóżku otulona bardzo przyjemnym kocem.
Od tej pory Laura mieszkała u pani Survay. Traktowała ją jak rodzine. Laura znalazła pracę jako kelnerka w restauracji na wierzy Eifla z czego byla bardzo zadowolona. Co dzień myślała o Dylanie z myślą że pewnego dnia się pojawi. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo go kocha. Laura radzila sobie świetnie w Paryżu pomimo trudności. Dni mijały tak szybko że Laura aż przestała liczyć. Każdy dzień bez Dylana był dla niej pustką w sercu którą nie mogła niczym wypełnić. Minął miesiąc. Laura i Margateth były jak matka z córką. Laura wreszcie poczuła się kochana i choć czasem chciała wracać do Rosalie nie mogła. Nadal miała nadzieje że Dylan wróci i że nic mu nie będzie. Poza tym co dzień szukała naszyjnika który zdawałoby się jakby nigdy nie istniał. Nie dopuszczała do siebie myśli że Dylan mógł w tej chwili cierpieć. Szukanie naszyjnika coraz bardziej powiększało pustkę której jej brakowało. Pewnego dnia wstała wcześnie rano ubrała krótkie spodenki i biały podkoszulek i wyszła do pracy. Nie narzekała na nią. Restauracja znajdowała się prawie na samej górze wierzy. Cod zień podziwiała z tamtąd niesamowity widok. Po za pracą udoskonalała swoje zdolności poprzez granie i śpiewanie na ulicy. Lubiła kiedy przechodnie obserwowali ją i podziwiali. Laura nawet chciała zapisać się do szkoły ale uznała iż nie bezie miała czasu na naukę.

Przepraszam że dodaję takie krótkie ale chcę was utrzymać w napięciu .  ♥ Komentujcie ; ) 

niedziela, 27 stycznia 2013


Część 35 ♥



Mężczyzna stał w drzwiach trzymając księgę i spoglądał to na jednego to na drugiego. Zatrzymał jednak wzrok na Dylanie i zrobił dwa kroki do przodu. Popatrzył na niego groźnie. - Wiesz gdzie to jest prawda Dylanie? - spytał chrapliwym głosem. Dylan był przerażony. - Niewiem o co panu chodzi. - powiedział.
Mężczyzna zmarszczył czoło i spojrzał na niego z wściekłością. - Nie kłam! - krzyknoł i popchnął jedną ręgą Dylana tak że polecaał na ścianę obdzierając sobie plecy. - Nie wiem gdzie on jest. - skłamał Dylan ciężko oddychając. Zacisnął zęby i pomyślał o Laurze. - Nie wypuszczę cię z tąd dopuki nie zaprowadzisz mnie w to miejsce. Nie zobaczysz już swojej ukochanej. Prędzej czy później znajdziemy ją i zabijemy na twoich oczach. - powiedział. - Nie możecie! One jest strażniczką. - Dylan rzucił się w jego stronę lecz kiedy był już metr przed nim potęrzna siła odrzuciła go i chłopiec znów obił się o ścianę i upadł na ziemię. Temu wszystkiemu przyglądał się z niedowierzaniem Alex. Nie odzywał się ponieważ był przestraszony i bał się żeby przewodziczący klanu nic mu nie zrobił. Dylan złapał się za klatke piersiową i wstał.
- Dlaczego jesteś taki nerwowy? Powiedziałem. Nie zobaczysz jej dopóki nas tam nie zaprowadzisz. - odrzekł cicho. - Jeśli ja zabijesz to nie znajdziesz naszyjnika. - wyjaśnił Dylan. - Poza tym kiedy zabijesz ją zamijesz i mnie. jesteśmy połączeni więzią od małego. - powiedział Dylan nie patrząc na mężczyzne stojącego przed nim. - No tak zapomniałem. W takim razie dziewczyna bedzie sama a ty bedziesz tu umierał z tęsknoty. - powiedział uśmiechając się ironicznie. Zupełnie tak jak Alex. Dylan nawet zastanawiał się czy nie są spokrewnieni. Mężczyzna wyszedł nadal trzymając księgę. Zatrzasnął drzwi i poszedł do swojego gabinetu. To dziwne że klan mieszkał w podziemiach. Poza lochami w których byli uwięzieni było tu bardzo ładnie.Pewnie wyczerowali to miejsce na czas przebywania tu. Dylan usiadł na ziemi i oparł się o ścianę pomimo tego że miał pokaleczone plecy. Myśląc o Laurze wcale nie czół bólu. - Słuchaj. Ty .. Jesteś z nim spokrewniony ? - spytał wreszcie Dylan. Alex zawahał sie i spuścił wzrok. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. - To mój ojciec. - powiedział prawie nieusłyszalnym tonem. - Co ty gadasz? I pozwalasz mu się tak traktowac ? - spytał zszokowany Dylan. To dlatego są do siebie tak podobni. - Nie twój interes. - powiedział Alex spuszczając głowę. Dylan cały czas myślał u Laurze. Zastanawiał się co teraz robi, czy się boi. Chciał za wszelką cenę być z nią. Próbował porozumieć się z nią przez całą noc poprzez czytanie w myślach lecz na darmo. Podziemia chyba były zaklęte. Nie działały w niej żadne czary. Oparł tył głowy o ścianę i zasnął. Noc w Paryżu była bardzo cicha. Można było usłyszeć własne myśli. Można było czuć magię otaczającą każdego człowieka.
Laurę budziły promienie słońca które u Rosalie budziły ją caly czas. Podniosła się i otuliła. Było jej strasznie zimno. Nigdy nie myślała że kiedykolwiek będzie spała pod moste. Ciekawe. Była cała rozczochrana i spuchnięta od płaczu. Chciała żeby Dylan był przy niej. Nie wiedziała co mu sie stało. Chciała go szukać ale on nie kazał jej z tąd wychodzić. Laura nie wiedziała co ma zrobić. Z bezsilności wyszła z pod mostu i poszła ulicą powoli przed siebie. Nie bała się że klan w każdej chwili może ją znaleść. W tej chwili najważniejszy był dla niej Dylan. Dziewczyna była tak głodna że zjadłaby wszystko co by jej dali. Przeszukała kieszenie. Znalazła tylko 3 dolary. Ledwie starczyło jej na kawę którą kupiła w najbliższej kawiarni. Wyszła z plastokowym kupkiem na zewnątrz i spojrzała w niebo. Była piekna pogoda. Zauważyła że ludzie się na nia gapią wiec poczuła się nieswojo. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę że jest w piżamie. Wymiętolona luźna koszulka i kótkie siwe spodenki i źle założone tenisówki. Wyglądała jak sierota. Wzięła łyk ciepłej kawy i poszła dalej przed siebie. Łzy ciekły jej po policzku. Była bezsilna. Nie wiedziała czy znowu zobaczy Dylana na oczy. Przeszła parę ulic i trafiła do parku. Zobaczyła górkę na której miała piknik z Dylanem i kiedy po raz pierwszy spotkała klan. Idąc dalej zobaczyła ławkę. Postanowia na niej usiąść i dopić kawę. Łzy nadal ciekły jej po policzku jednak już mniej. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślała o Rosalie. Powinna jej wybaczyć przed wyjazdem. Miała ochotę rzucić to wszystko i wrócić do domu lecz nie mogła żyć bez Dylana. To dziwne. Byli przyjaciółmi a ona tak się nim przejmowała. Nie wiedziała co do niego czuła.
Nie miała siły nigdzie iść więc została na miejscu. Na małej ławeczce w parku z woidokiem na plac zabaw.

Jeśli będzie 10 komentarzy dodaje kolejną część  ♥

sobota, 26 stycznia 2013


Część 34 ♥

Laura w tym czasie siedziała cicho pod mostem zastanawiając się jak znaleść wskazówkę. nie wiedziała jak to zrobić. Przypomniała sobie że w wierszy mówili coś żeby użyć magii. Ale przecierz ona nie potrafiła korzystać z niej tak dobrze. Nie umiała nawet podstawowych rzeczy. Chodziła w ta i spowrotem i sama nie wiedziała czego szuka. Co chwilę myślała o Dylanie. Czy mu się udało? Dlaczego tak długo nie wraca? Czy może coś u się stało? Zaczęła się bać ponieważ robiło się już ciemno a Dylana jeszcze nie było. Zrobiło się strasznie zimno więc Laura założyła bluzę którą zdążyła złapać kiedy wychodzili przez okno. Skuliła się i oparła głowę o kolana i zamknęła oczy. Była tak zmęczona że oczy same się zamykały. Zasnęła. 
Ciemność. Tylko to widział Dylan siedząc w zamkniętym pomieszczeniu z Alexem. Chłopcy nie odezwali się do siebie słowem. Myśli Dylania ciągle wracały do Laury. Zatanawiał się co teraz robiła. Nie darowałby sobie gdyby coś jej się stało. Zastanawiał się jak może się z tąd wydostać. - To wszystko twoja wina. - powiedział szeptem Alex. Siedział on oparty o brudną ścianę. - Chyba sobie żartujesz! - krzyknął Dylan i spojrzał z nienawiścią na towarzysza. - jakbyś nie pojawił się w Paryżu nie byłoby kłopotu! - powiedział tylan wstając. - Nie miałem wyjścia. - odpowiedział. - Dlaczego w ogóle dołączyłeś do klany? Źle ci było z nami ? - spytał wściekły. Chodził w kółko po małym pomieszczeniu. Dylan preawie nie widział jego twarzy.
- nie byłem już sobą. Coś się zmieniło we mnie. Sam nie wiedziałem o co chodzi. A potem.. Potem zaproponowali mi układ. - wytłumaczył. - Daruj sobie. Zdradziłeś nas. - odrzekł Dylan waląc pięścią w ścianę. - Kochasz ją? - zapytał w końcu spuszczając wzrok. - O co ci chodzi? - zdziwił się Dylan.
- No o Laurę. Kochasz ją? - spytał raz jeszcze. Dylan zawahał się ponieważ niewiedział co powiedzieć. - Kocham ją od zawsze. odkąd się urodziłem. Dlaczego więc ma nie być dla mnie ważna ? - spytał.
- Widać jak na nią patrzysz. - powiedział smutno. - Ale dla mnie ona tez jest ważna. - powiedział.
- Chciałeś ją wykorzystac dla księgi! - krzyknął Dylan ściskając pięść. Jego grzywka spadła na oczy więc już zupełnie nic nie widział. - Nie miało tak być. nie chciałem tego. - odparł Alex lekko się unosząc. 
- Ale zrobiłeś to. Ona nigdy już nie spojrzy ci w oczy. - powiedział Dylan. Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł mężczyzna który zabrał księgę. - Witam panów. - powiedział. Trzymał w dłoniach księgę.

Przepraszam że taka krótka ale chcę was utrzymać w napięciu ♥ Jeśli wam się choć troche podoba dajcie komentarz ; * ♥ Acha i dedyk dla klaudii szkop i karoliny mielczarek. Moje wariatki ; )



Część 33 ♥

Przyjaciele stali tak przytuleni chyba z pięć minut. laura poczuła się nieswojo dlatego wypuścił Dylana z objęć. - No ale co my teraz zrobimy ? - spytała Laura. - Nie mam pojęcia. Wiemy jedno. W tym miejscy, gdzieś tutaj. Znajduję się naszyjnik albo ostatnia wskazówka. Jestem ciekawy czy Klan przeszukiwał pokój. pewnie myślą że zdąrzyliśmy zabrać księgę ze sobą. - zaśmiał się Dylan. - Co za idioci.. Zakradne się do pokoju i odzyskam księgę. - powiedział. - Jak to? A ja? Zostawisz mnie tak? - zdziwiła się Laura patrząc na Dylana z niedowierzaniem. - Nie mógłbym. Ale to zbyt niebezpieczne. - wytłumaczył i spuścił głowę. - W takim razie co? Mam tu siedzeć w zimnie jak jakaś bezdomna i czekać aż przyjdziesz z księgą? - uniosła się lekko. - Ty będziesz szukać. - powiedział. - Czego szukać ? - odparła. - Niewiem. Wskazówki albo jeśli to już jest to miejsce - naszyjnika. - powiedział i zbliżył się do Laury. - Uwarzaj na siebie. - powiedział i przyciągnął Laurę do siebie. Dziewczyna czuła ciepło jego ciała i zadrżała. Chłopiec pocałował ją w czoło a następnie w usta. Pocałował ją tak jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. - Ty też na siebie uwarzaj. - odpowiedziała po krótkim pocałunku. Dylan zrobił dwa kroki to tyłu i powoli wychodził spod mostu. 
- Dylan ? - krzyknęła Laura tak żeby ją usłyszał. - Tak? - spojrzał przez ramię na nastolatkę. - Wróć. - powiedziała ze łzami w oczach. Dylan pośpiesznie ale powoli wymknął się spod mostu i rozejrzał się dookoła. Klan ich szukał dlatego Dylan musiał  być niezauwarzalny. Jaka szkoda że w tej chwili nie mógł zrobić się niewidzialny. W takich właśnie chwilach chłopiec żałował że jest człowiekiem. Szedł chodnikiem w stronę hotelu obmyslając plan wtargnięcia do pokoju. Nawet nie oddał klucza i nie zapłacił za niego. Bał sie że ochrona go złapie. Kiedy był już przed hotelem ostrożnie skradł się do drzwi pożarowych. Wszedł po nich do góry i spojrzał przez okno. Zobaczył Klan i Alexa i szybko się schował. Kątem oka obserwował co dzieje się w pokoju. - Masz mnie za idiote? - powiedział mężczyzna do Alexa który rozglądał się po pokoju. - Słowo daję była tu. Leżała pod kocem. - tłumaczył się Alex przewracając koc i poduszki. Mężczyzna stał na czele klanu i wrogo patrzył na Alexa. - Sami ich znajdziemy. Jesteś do niczego! Zakpiłeś sobie nas. - odrzekł zaciskając pięści. - Sprowadziłeś nas tu bo mówiłeś że księga jest tu. - uniósł się. - Słowo daję. Była tu. - Alex spuścił wzrok. Mężczyzna stracił sierpliwość. Jego oczy zrobiły się całe białe. W pokoju uniosła się czarna mgła mknąca do Alexa niczym pszcvzxoły do kwiatów. Alex drżał i patrzył na mężczyznę z niedowierzaniem. Mgła otoczyła go. Jakwy wysysała z niego całe życie. To było na prawdę straszne. Alex upadł na podłogę kiedy tylko mgła zniknęła. Mężczyźni zniknęli po sekundzie. Dylan nie za bardzo wiedział co ma zrobić. Widział Alexa który podnosi się. Zauważył torbu. - No jasne. - powiedział do siebie i podszedł do walizek Dylan szybko wszedł przez uchylone okno. - Nawet o tym nie myśl! - krzyknął Dylan wpadając do pokoju. - No proszę. Nasz bochaterski Dylan.  - powiedział. - proszę proszę proszę. - dodał z ironicznym uśmiechem. - Rada cie olała. Jesteś do niczego. Wynoś się z tąd i pozwól mi zabrać księgę. - powiedział Dylan zaciskając zęby. - teraz skoro upewniłeś moje przypuszczenia nie mogę tego zrobić. - odparł Alex spoglądając co chwilę do na Dylana, to na torby. W pokoju znów pojawiła się czarna mgła. Oboje nie wiedzieli co zrobic dlatego rzucili się do walizek. Odpychali się oboje. Kiedy Dylan był już przed torbą wyciągnął rękę. Niespodziewanie dłoń znalazła się pod potężną stopą mężczyzny który był tu zaledwie pięć minut temu. - Dobra robota Alex. - powiedział. - Ale ja.. - zająkał się Alex nie wiedząco czym on mówi. - Zniknęliśmy ale to nie znaczy że nie obserwowaliśmy cię. Wreszcie główka ci pracuje. - powiedział.
Alex przełknał ślinę a Dylan zaciskał zęby. Dłoń bolała go tak vbardzo lecz on anwet o tym nie myślał. Myślał o laurze która została tam sama. jeśli Klan przeczyta przepowiednię znajdą ją i wskazówkę. Mężczyzna odepchnął nogą Dylana i rzucił okiem na ciemnoniebieską torbę. Jeden z mężczyzn w czarnych kapturach wyciągnął z torby księgę i położył ją na dłoni mężczyzny który nie spuszczał z oczu Dylana. 
- Czekałem na nią od lat. - powidział i obracał w dłoniach księgę. - Uwięźcie ich w kryjówce. Zaraz do was dołącze. Dylan był cały spocony i wstrząśnięty. Reszta mężczyzn zniknęła wraz z nimi. Zjawili się w podziemiach Paryża. Długie ciemne korytarze i parę pomieszczeń. Jeden wrzucił ich do pomieszczenia i zamknał na klucz. Stanęli przed zamkniętymi drzwiami i pilnowali ich by nie uciekli.

To już powoli koniec opowiadań. jeszcze parę i koniec. Chciałabym sprawdzić ile osób czyta opowiadania dlatego każdy z czytelników daje pod tym postem komentarz. Prosze. Chcę wiedzieć ile was jest .. : ) ♥