niedziela, 3 lutego 2013



Część 39 ♥

Laura stała jak wryta patrząc na różę wyrytą na kamieniu i nie wiedziała co zrobić. Serce waliło jej jak oszalałe. Postanowiła wyjąć kamień. Nie miała jednak sił. Rozejrzała się dookoła i zauważyła w miarę ostry kamień. Uderzałą nim w brzegi kamienia na którym znajdowała się róża. Po pary minutach udało jej się choć miała całe pokaleczone ręce. Wyjęła duży kamień i położyła go na ziemi. Róża zalśniła a następnie zniknęła. Laura już nic nie rozumiała. Spojrzała na miejsce w którym wyjęła kamień. Kiedy przybliżyła się nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za dziórą znajdowało się jakby pomieszczenie. Laura próbowała wyciągnąć więcej kamieni lecz nie mogła. Nie wiedziała co zrobić. Próbowała nawet urzyć swoich mocy ale nie działały. Parę minut później  usłyszała dziwny hałas. Zobaczyła białą mgłę. Wraz z nią ujrzała starszą kobietę ubraną w piękną białą szatę. Za nią stało pare mężczyzn i kobiet. Wyglądali olśniewająco. Dziewczyna wyprostowała się i zrobiła krok w tył. Laura zacisnęła pięść. Kobieta popatrzyła na nią i usmiechnęła się. Krew spływała jej po dłoni ale ona nie zwracała na to uwagi. Zauważyła że nie patrzą już na nią tylko w dal. Laura odwróciła się niepewnie ciężko oddychając. Ujrzała postać która szła w jej stronę. Nie widziała twarzy ponieważ było już bardzo ciemno. Kiedy wreszcie zobaczyła twarz postaci w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. To był Dylan. Chłopiec stanął i rozłożył ręce. Laura zerwała się do biegu. pare sekund potem była w ramionach Dylana. Ściskała go z całej siły. Łzy ciekły jej z oczu strumieniami. Dylan podniósł jej podbrudek i pocałował delikatnie. Miał podartą i zakrwawioną koszulkę. Jego twarz była posiniaczona i także zakrwawiona. Pomimo obdarć i ran wyglądał jak anioł. Chłopiec przytulił ją jeszcze mocniej i spojrzał przez jej ramię na radę, która obserwowała ich od dłuższego czasu. - Bałam się że .. - wykrztusiła Laura.
Dylan uśmiechnął się. - Rada uratowała mnie z podziemia ale klan uciekł. - Właśnie. Spójrz. - odparła Laura pokazując dziórę w moście. - Znalazłam. - odparła cicho. Kobieta podeszła do dzióry i zadrżała. Zrobiła parę kroków do tyłu i wyciągnęła ręce. - Odsuńcie się. - powiedziała stanowczo. Wszyscy zrobili tak jak kazała. Ściana mostu runęła z wielkim hukiem. Strasznie się dymiło. Kobieta dołączyła dor eszty rady i popatrzyła na Laurę. - Twoja kolej Lauro. - powiedziała staruszka uśmiechając się. Dziewczyna spojrzała na Dylana. Ten skinął głową i puścił dłoń Laury którą cały czas trzymał. Nastolatka podeszła do dymiącego się miejsca, zamknęła oczy i przeszła przez warstwę dymu. Nic nie widziała. W pewnej chwili zaczęło bić od niej niebieskie światło. Wszystko już było widoczne. Zrobiła parę kroków w przód i w pewnym momencie zatrzymała się. Zauważyła małe pudełko przypominające księgę. Na puydełku widniała róża. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od łez. Serce zaraz miało wypaść jej z piersi. Kucnęła przy pudełku i otworzyła je. W środku znajdował się naszyjnik. Po raz pierwszy laura widziała go na własne oczy. nie mogła uwierzyć. Niby zwyczajny naszyjnik a miał najpotężniejszą moc w świecie niewidzialnych. Laura przypomniałą sobie sen w którym kiedy dotknęła naszyjnika poczuła niesamowity ból. Wtedy pojawiła się ciemna postać. Zaryzykowała i wzięła naszyjnik w dłonie. Poczyła że wypełnia ja nieograniczona moc. Jakby zawarte w niej było dobro z całego świata. Założyła naszyjnik na swoją długą szyję. Kamień opadł jej na duży tekolt. Kiedy się odwróciła ujrzała mężczyznę który próbował ją zabić. Omal nie upadła. Spojrzała w stronę wyjścia i zobaczyła radę i dylana skupionych w jedno miejsce. Pilnował ich klan. Laura próbowała uciekać lecz mężczyzna był szybszy i zagrodził jej drogę.

To juz końcowe opowiadania. Chcecie następne? Musi być tym razem 20 komentarzy. Inaczej nie zobaczycie zakończenia. ; ) Powodzenia i miłego czytania ♥

piątek, 1 lutego 2013



Część 38 ♥

Laura miała mieszane myśli. Myslała że już zapomniała o mocach i o tym wszystkim co zrobiło jej ogromną dziórę  w sercu. Usiadła na połodze i oparła się plecami o łóżko. Otworzyła dłonie. Na nich pojawił się mały płomyk. Dziewczyna jeszcze tak nigdy nie zrobiła. Promyk pojawił sie jakby z nikąd i chwilę potem zniknął.
Laura postanowiła spełnieć proźbę Dylana. Łzy ciekły jej po policzku ale chwyciła telefon i wykręciła numer Rosalie. Nie rozmawiała z nią odkąd wyjechała. Była ciekawa czy Rosalie jej to wybaczy. Zaryzykowała i wcisnęła zieloną słuchawkę. - Tak słucham? - powiedział głos w telefonie. - To ja babciu. Laura. - powiedziała cicho Laura nie wiedząc jak się zachować. - Boże skarbie co się z tobą działo? - spytała zmartwionym głosem. - Razem z Dylanem ze świata niewidzialnych wyjechałam do Paryża by odszukać naszyjni bo znalazłam wskazówkę w księdze. Znaleźliśmy to miejsce lecz naszyjnika nie, Niestety klan zabrał księgę i porwał Dylana. Skontaktował się ze mną po miesiącu bym zawiadomiła radę i poprosiła ich o pomoc. - wyjaśniła najszybciej jak mogła. - Nic ci nie jest? - spytała Rosalie. - Nie. Nic mi nie jest. Ale niewiem co z Dylanem. Więzią o w podziemiach. - powiedziała wycierając łzę. - Okej. Jak najszybciej pójdę do rady i powiadomię ich. - odpowiedziała Rosalie. - Babciu? Przepraszam ze się nie odzywałam. Msiałam wszystko sobie poukładać.- powiedziała nastolatka spuszczając głowę. - Nie szkodzi kochanie. Twój Dylan co dzień pisał do mnie. Mówił mi wszystko co się dzieje. To taki dobry chłopiec. Pamieam go jeszcze jak był w pieluszce a tu prosze jaki chłopak. - powiedziała Rosalie lekko sie smiejąc. Laura stała jak wryta. Była mocno zszokowana al zarazem zadowolona choć Rosalie nigdy nie powiedziała jej o Dylanie. Ale jak miała jej to powiedzieć skoro nawet jej nie powiedziała kim jest. - Na prawdę? - uśmiechnęła sie choć nie wiedziała czy powinna. - Koncze już. Chyba pójdę na spacer. - powiedziała. - Kocham cię kochanie. - odpowiedziała Rosalie i rozłączyła się. Laura długo nie wiedziała co ze sobą zrobić. Za wszelką cenę chciała znaleść Dylana. Przebrała się w czerwoną krótką sukienkę i założyła czarne szpilki. To dziwne ale Laura w Paryżu zaczęła się stroić. Na szczęście była z tego zadowolona. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na kanapie w salonie siedziała pani Survay i czytała książkę. - Wychodzę. - powiedziała Laura zakładając na ramię małączarną torebkę w której schowała telefon i portfel. - Okej. - odpowiedziała nie spuszczając wzroku z książki. Laura wyszła zamykając za sobą drzwi. Postanowiła iść na most w którym ponoć znajdował się naszyjnik. Niedługo potem była już na miejscu. Rozglądała się dookoła ale nie wiedziała czego szuka. Pod mostem była tylko polana z mnustwem kwiatów. Było tu naprawdę ślicznie. Laura podeszła do bocznej ściany mostu. Kiedy stanęła jej włosy zaczęły sie strasznie elektryzować. Wyglądała jak lew z grzywą. Bardzo sie zdziwiła ponieważ gdy zrobiła krok do tyłu włosy znów były tak jak przedtem. Właśnie wtedy przypomniała sobie wiersz. Znów stanęła w tym miejscu i niepewnie wyciągnęła dłonie przed siebie. Nie wiedziała do końca co ma teraz zrobić. Skupiła w sobie całą swoją energię. Było już w miarę ciemno więc nie było widac nigdy ludzi. Nagle zaczęło ją otaczać niebieskie światło. Nie wiedziała co zrobić więc zamknęła oczy. Usłyszała straszny hałas więc mocno sie przestraszyła. Kiedy otworzyła oczy wszystko się uspokoiło. Spojrzała na ścianę przed którą stała i zauważyła coś dziwnego. Na jednym z kamieni wyryty była mała róża. Dziewczyna myślała że zaraz zemdleje.

Ok teraz na serio. Nie będzie 15 komentarzy nie będzie kolejnej części ; )  Nawet jesli byście musieli czekań na nie miesiac to nie bedzie puki nie ebdzie 15 komentarzy pod tą częścią. Powodzenia kochani ♥

wtorek, 29 stycznia 2013



Część 37 ♥

W tym samym czasie co Laura z dnia na dzień stawała na nogi, Dylan cierpiał. W podziemiach z klanem było gorzej niż zeby miał zginąć. Klan codziennie wysysał z niego siły. Bili go, katowali. Po miesiący Dylan wyglądal jakby wrócił z wojny. Zakrwawiony, posiniaczony, blady, chudy. Co prawda dawali mu tam jedzenie ale tylko raz na dwa dni. W celi tkwił razem z Alexem. Był zdziwiony że on tu siedzi skoro jego ojciec jest przewodniczącym klanu. Nie rozumiał tego jak mogli go tu trzymać. Musiał na prawdę coś przeskrobać. Dylan bez przerwy myślami wracał do Laury. Codziennie uronił jedną łzę na jej wspomnienie. Chciałby choć raz przytulić ją i powiedzieć "Kocham Cie". Dałby wszystko żeby mógł ją zobaczyć. Wiedział jednak że to nie będzie możliwe jeśli nie zaprowadzi klanu na most. Czasem miał chęć to zrobić ponieważ tęsknota do Laury go zabijała ale jednak powstrzymał się. Gdyby to zrobił, znaleźliby naszyjnik i zabili Laurę a przy okazji jego. W myślach obmyślał plan ucieczki. Nie raz próbował czytać w myślach Laury lecz bez skutku. Pewniego ranka jak zawsze do celi wszedł ojciec Alexa i bił go aby ten zaprowadził ich w miejsce gdzie znajduje się naszyjnik. Dylan musiał byc silny. Nie poddał się tak łatwo. - Siedzisz tu już miesiąc. Nie mogę dłużej czekać. - powiedział gniewnym głosem mężczyzna pochylając się nad słabym Dylanem leżącym na podłodze. Chłopiec jęknął i zacisnął pięść. Alex przypatrywał się codziennie jak tata bije jego towarzysza lecz nic w tej sprawie nie zrobił. Dzień Dylana skończył się tak samo jak inne. Następnego dnia Dylan jak zwykle rano robił pompki żeby utrzymać formę. Pomimo tego że był zały zakrwawiony i obolały ćwiczył dalej. Kiedy był niewidzialny nie musiał tego robić. Nie czuł ani bólu zewnętrznego ani wewnętrznego.Musiał się przyzwyczaić że teraz jest jakby inaczej. Po ćwiczeniach Dylan zmęczony oparł się o ścianę. Zauważył że Alex śpi. Postanowił znowu spróbować skontaktować się z Laurą. Skupił myśli tylko na niej i zamknął oczy. Laura w tym czasie sprzątała pokój który już był jej. Nie był może duży ale na pewno większy od poprzedniego. Kiedy Laura stała na balkonie podziwiając wierzę Eifla poczuła dziwny ból głowy. Omal się nie przewróciła. Przytrzymała się barierki i drugą ręką złapała za głowę. - Laura? - odezwał się cichy głos w jej głowie. Przeraziła się niesamowicie. Zszokowana nie wiedziała co zrobić. " Co się dzieje?" - zadała pytanie w myślach. - O boże udało się! To ja Dylan. - odezwał się znowu. Laura nie wiedziała co zrobić. Jej ukochany Dylan odezwał się po miesiącu. - " Dylan boże. Myślałam że nie żyjesz. Co się stało?" - Laura uroniła łzę i oparła się o rurki w balkonie. - " Klan zabrał mnie do.. Chyba podziem. Więzią mnie tu z Alexem. Chcą żebym zaprowadził ich w miejsce gdzie jest naszyjnik. Musisz go szybko znaleść i za jego pomocą zlikwidować klan." - powiedział głos w jej głowie a ona niewiedziała co ze sobą zrobić. 
" Dylan. Próbowałam. Jego tam nie ma. Próbowałam wszystkiego i na prawdę nic się nie stało " - odpowiedziała. - " On tam jest Lauro. Musisz szukać. Nie uczyłaś się jeszcze innych zaklęć. Nie masz księgi i nie możesz się ich nauczyć. Musisz wezwać radę. Ona ci pomorze " - powiedział. laura zupełnie zapomniała o tym że posiada magiczne moce. " A ty? Bedziesz tam uwieziony? Nie zostawię cię. Muszę cie znaleść i to szybko." - powiedziała Laura wycierając łzy. " Nie mamy czasu. Znajdz naszyjnik. Ja sobie poradzę." - odrzekł cicho. Nastolatka nie odezwała się. Nie chciała się zgodzić. Chciała najpierw go znaleść i przytulić. Zastanawiała się w jakim jest stanie. " Lauro?" - Powiedział szeptem. - "Co dzień myślałem o tobie. Myślałem że już więcej nie usłyszę twojego głosu. Że.. Że nie powiem ci.. Jak.. Bardzo cie kocham" - powiedział w głowie Laury Dylan. Dziewczynie pociekły łzy. Słuchała pięknego wyznania miłości i zastanawiała się czy czuła to samo. Niedawno była pewna że owszem ale teraz sama nie wiedziała. Jedno jest pewne. Oddałaby za Dylana życie. Zapadła cisza. - " Zrobię to co mi kazałeś Dylan. Tylko proszę bądź przy mnie i dawaj mi oznaki że.. żyjesz" - pomyślała Laura. - " Zawsze " - odpowiedział Dylan i nagle Laura otrząsnęła się. Wołała Dylana w myślach lecz na próżno. Popłakała się ze szczęścia, że jej ukochany żyje. Dylan siedział oparty o ścianę ze spuszczoną głową i spojrzał na Alexa który widział że coś jest nie tak. 

Podoba wam się? Prosze komentarz jesli tak .. : ( ♥

poniedziałek, 28 stycznia 2013


Część 36 ♥

Poraz pierwszy w życie Laura była bezsilna. Poddała się ona swoim emocjom i pozwoliła na to by łzy spływały jej po policzku. Nadal siedziała na ławce popijając kawę która zaraz miała się skończyć. Zauważyła że przygląda jej się jakaś kobieta. Miała beżowy płaszcz i jasne włosy związane w kok. Miała około czterdziestu lat jeśli nie więcej. Kobieta usiadła koło niej i spuściła głowę. Po chwili znowu na nia spojrzała. - Dziecko. Jesteś w piżamie? Co się stało ? - spytała wm końcy cichym głosem. Laura nie odpowiedziała ale wytarła łzy napływające jej do oczu. - Jak mam ci pomóc? - spytała ponownie kobieta lecz na marnę. Minutę potem Laura odłożyła pusty kupek na bok. - Straciłam mieszkanie, przyjaciela i moje życie. - powiedziała Laura spuszczając głowę. - Mam na imie Margareth Survay. Chodź zabiore cię z tąd szybko. - powiedziała i pomogła dziewczynie wstać. - Przenocujesz dziś u mnie. - powiedziała i objęła ramię Laury. Nastolatka nie odezwałą się ani słowem. Była ledwo przytomna wiec nawet nie pamiętała jak trafiła do domu kobiety. W środku było bardzo ładnie. Kobieta najwyraźniej mieszkała sama ponieważ mieszkanie było malutkie. Laura stała w progu drzwi do salonu letwo trzymając się na ziemi.. Kobieta weszła do kuchni i zaparzyła herbatę. Z herbatą wróciła do salonu i położyła obie filiżanki na stole. - Siadaj. - powiedziała wskazując krzesło. Nie wiedziała jak ma się zachować ale usiadła przy stole. Wzrok miała nieobecny a włosy potargane. Wyglądała jak bezdomna. Nic dziwnego że kobieta przygarnęła ją do siebie.
- Nie jesteś z tąd. Zresztą ja też nie. - zaczęła. Laura jednak nic nie odpowiedziała. Kobieta przyglądała się jej wielkimi brązowymi oczami. Dzień skończył się dla Laury szybko. Kobieta wygospodarowała dla niej pokój i przygotowała ją do spania. Laura szybko zasnęła. Zimna noc pod mostem była dla niej traumatycznym wydarzeniem, więc miło było leżeć w ciepłym łóżku otulona bardzo przyjemnym kocem.
Od tej pory Laura mieszkała u pani Survay. Traktowała ją jak rodzine. Laura znalazła pracę jako kelnerka w restauracji na wierzy Eifla z czego byla bardzo zadowolona. Co dzień myślała o Dylanie z myślą że pewnego dnia się pojawi. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo go kocha. Laura radzila sobie świetnie w Paryżu pomimo trudności. Dni mijały tak szybko że Laura aż przestała liczyć. Każdy dzień bez Dylana był dla niej pustką w sercu którą nie mogła niczym wypełnić. Minął miesiąc. Laura i Margateth były jak matka z córką. Laura wreszcie poczuła się kochana i choć czasem chciała wracać do Rosalie nie mogła. Nadal miała nadzieje że Dylan wróci i że nic mu nie będzie. Poza tym co dzień szukała naszyjnika który zdawałoby się jakby nigdy nie istniał. Nie dopuszczała do siebie myśli że Dylan mógł w tej chwili cierpieć. Szukanie naszyjnika coraz bardziej powiększało pustkę której jej brakowało. Pewnego dnia wstała wcześnie rano ubrała krótkie spodenki i biały podkoszulek i wyszła do pracy. Nie narzekała na nią. Restauracja znajdowała się prawie na samej górze wierzy. Cod zień podziwiała z tamtąd niesamowity widok. Po za pracą udoskonalała swoje zdolności poprzez granie i śpiewanie na ulicy. Lubiła kiedy przechodnie obserwowali ją i podziwiali. Laura nawet chciała zapisać się do szkoły ale uznała iż nie bezie miała czasu na naukę.

Przepraszam że dodaję takie krótkie ale chcę was utrzymać w napięciu .  ♥ Komentujcie ; ) 

niedziela, 27 stycznia 2013


Część 35 ♥



Mężczyzna stał w drzwiach trzymając księgę i spoglądał to na jednego to na drugiego. Zatrzymał jednak wzrok na Dylanie i zrobił dwa kroki do przodu. Popatrzył na niego groźnie. - Wiesz gdzie to jest prawda Dylanie? - spytał chrapliwym głosem. Dylan był przerażony. - Niewiem o co panu chodzi. - powiedział.
Mężczyzna zmarszczył czoło i spojrzał na niego z wściekłością. - Nie kłam! - krzyknoł i popchnął jedną ręgą Dylana tak że polecaał na ścianę obdzierając sobie plecy. - Nie wiem gdzie on jest. - skłamał Dylan ciężko oddychając. Zacisnął zęby i pomyślał o Laurze. - Nie wypuszczę cię z tąd dopuki nie zaprowadzisz mnie w to miejsce. Nie zobaczysz już swojej ukochanej. Prędzej czy później znajdziemy ją i zabijemy na twoich oczach. - powiedział. - Nie możecie! One jest strażniczką. - Dylan rzucił się w jego stronę lecz kiedy był już metr przed nim potęrzna siła odrzuciła go i chłopiec znów obił się o ścianę i upadł na ziemię. Temu wszystkiemu przyglądał się z niedowierzaniem Alex. Nie odzywał się ponieważ był przestraszony i bał się żeby przewodziczący klanu nic mu nie zrobił. Dylan złapał się za klatke piersiową i wstał.
- Dlaczego jesteś taki nerwowy? Powiedziałem. Nie zobaczysz jej dopóki nas tam nie zaprowadzisz. - odrzekł cicho. - Jeśli ja zabijesz to nie znajdziesz naszyjnika. - wyjaśnił Dylan. - Poza tym kiedy zabijesz ją zamijesz i mnie. jesteśmy połączeni więzią od małego. - powiedział Dylan nie patrząc na mężczyzne stojącego przed nim. - No tak zapomniałem. W takim razie dziewczyna bedzie sama a ty bedziesz tu umierał z tęsknoty. - powiedział uśmiechając się ironicznie. Zupełnie tak jak Alex. Dylan nawet zastanawiał się czy nie są spokrewnieni. Mężczyzna wyszedł nadal trzymając księgę. Zatrzasnął drzwi i poszedł do swojego gabinetu. To dziwne że klan mieszkał w podziemiach. Poza lochami w których byli uwięzieni było tu bardzo ładnie.Pewnie wyczerowali to miejsce na czas przebywania tu. Dylan usiadł na ziemi i oparł się o ścianę pomimo tego że miał pokaleczone plecy. Myśląc o Laurze wcale nie czół bólu. - Słuchaj. Ty .. Jesteś z nim spokrewniony ? - spytał wreszcie Dylan. Alex zawahał sie i spuścił wzrok. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. - To mój ojciec. - powiedział prawie nieusłyszalnym tonem. - Co ty gadasz? I pozwalasz mu się tak traktowac ? - spytał zszokowany Dylan. To dlatego są do siebie tak podobni. - Nie twój interes. - powiedział Alex spuszczając głowę. Dylan cały czas myślał u Laurze. Zastanawiał się co teraz robi, czy się boi. Chciał za wszelką cenę być z nią. Próbował porozumieć się z nią przez całą noc poprzez czytanie w myślach lecz na darmo. Podziemia chyba były zaklęte. Nie działały w niej żadne czary. Oparł tył głowy o ścianę i zasnął. Noc w Paryżu była bardzo cicha. Można było usłyszeć własne myśli. Można było czuć magię otaczającą każdego człowieka.
Laurę budziły promienie słońca które u Rosalie budziły ją caly czas. Podniosła się i otuliła. Było jej strasznie zimno. Nigdy nie myślała że kiedykolwiek będzie spała pod moste. Ciekawe. Była cała rozczochrana i spuchnięta od płaczu. Chciała żeby Dylan był przy niej. Nie wiedziała co mu sie stało. Chciała go szukać ale on nie kazał jej z tąd wychodzić. Laura nie wiedziała co ma zrobić. Z bezsilności wyszła z pod mostu i poszła ulicą powoli przed siebie. Nie bała się że klan w każdej chwili może ją znaleść. W tej chwili najważniejszy był dla niej Dylan. Dziewczyna była tak głodna że zjadłaby wszystko co by jej dali. Przeszukała kieszenie. Znalazła tylko 3 dolary. Ledwie starczyło jej na kawę którą kupiła w najbliższej kawiarni. Wyszła z plastokowym kupkiem na zewnątrz i spojrzała w niebo. Była piekna pogoda. Zauważyła że ludzie się na nia gapią wiec poczuła się nieswojo. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę że jest w piżamie. Wymiętolona luźna koszulka i kótkie siwe spodenki i źle założone tenisówki. Wyglądała jak sierota. Wzięła łyk ciepłej kawy i poszła dalej przed siebie. Łzy ciekły jej po policzku. Była bezsilna. Nie wiedziała czy znowu zobaczy Dylana na oczy. Przeszła parę ulic i trafiła do parku. Zobaczyła górkę na której miała piknik z Dylanem i kiedy po raz pierwszy spotkała klan. Idąc dalej zobaczyła ławkę. Postanowia na niej usiąść i dopić kawę. Łzy nadal ciekły jej po policzku jednak już mniej. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślała o Rosalie. Powinna jej wybaczyć przed wyjazdem. Miała ochotę rzucić to wszystko i wrócić do domu lecz nie mogła żyć bez Dylana. To dziwne. Byli przyjaciółmi a ona tak się nim przejmowała. Nie wiedziała co do niego czuła.
Nie miała siły nigdzie iść więc została na miejscu. Na małej ławeczce w parku z woidokiem na plac zabaw.

Jeśli będzie 10 komentarzy dodaje kolejną część  ♥

sobota, 26 stycznia 2013


Część 34 ♥

Laura w tym czasie siedziała cicho pod mostem zastanawiając się jak znaleść wskazówkę. nie wiedziała jak to zrobić. Przypomniała sobie że w wierszy mówili coś żeby użyć magii. Ale przecierz ona nie potrafiła korzystać z niej tak dobrze. Nie umiała nawet podstawowych rzeczy. Chodziła w ta i spowrotem i sama nie wiedziała czego szuka. Co chwilę myślała o Dylanie. Czy mu się udało? Dlaczego tak długo nie wraca? Czy może coś u się stało? Zaczęła się bać ponieważ robiło się już ciemno a Dylana jeszcze nie było. Zrobiło się strasznie zimno więc Laura założyła bluzę którą zdążyła złapać kiedy wychodzili przez okno. Skuliła się i oparła głowę o kolana i zamknęła oczy. Była tak zmęczona że oczy same się zamykały. Zasnęła. 
Ciemność. Tylko to widział Dylan siedząc w zamkniętym pomieszczeniu z Alexem. Chłopcy nie odezwali się do siebie słowem. Myśli Dylania ciągle wracały do Laury. Zatanawiał się co teraz robiła. Nie darowałby sobie gdyby coś jej się stało. Zastanawiał się jak może się z tąd wydostać. - To wszystko twoja wina. - powiedział szeptem Alex. Siedział on oparty o brudną ścianę. - Chyba sobie żartujesz! - krzyknął Dylan i spojrzał z nienawiścią na towarzysza. - jakbyś nie pojawił się w Paryżu nie byłoby kłopotu! - powiedział tylan wstając. - Nie miałem wyjścia. - odpowiedział. - Dlaczego w ogóle dołączyłeś do klany? Źle ci było z nami ? - spytał wściekły. Chodził w kółko po małym pomieszczeniu. Dylan preawie nie widział jego twarzy.
- nie byłem już sobą. Coś się zmieniło we mnie. Sam nie wiedziałem o co chodzi. A potem.. Potem zaproponowali mi układ. - wytłumaczył. - Daruj sobie. Zdradziłeś nas. - odrzekł Dylan waląc pięścią w ścianę. - Kochasz ją? - zapytał w końcu spuszczając wzrok. - O co ci chodzi? - zdziwił się Dylan.
- No o Laurę. Kochasz ją? - spytał raz jeszcze. Dylan zawahał się ponieważ niewiedział co powiedzieć. - Kocham ją od zawsze. odkąd się urodziłem. Dlaczego więc ma nie być dla mnie ważna ? - spytał.
- Widać jak na nią patrzysz. - powiedział smutno. - Ale dla mnie ona tez jest ważna. - powiedział.
- Chciałeś ją wykorzystac dla księgi! - krzyknął Dylan ściskając pięść. Jego grzywka spadła na oczy więc już zupełnie nic nie widział. - Nie miało tak być. nie chciałem tego. - odparł Alex lekko się unosząc. 
- Ale zrobiłeś to. Ona nigdy już nie spojrzy ci w oczy. - powiedział Dylan. Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł mężczyzna który zabrał księgę. - Witam panów. - powiedział. Trzymał w dłoniach księgę.

Przepraszam że taka krótka ale chcę was utrzymać w napięciu ♥ Jeśli wam się choć troche podoba dajcie komentarz ; * ♥ Acha i dedyk dla klaudii szkop i karoliny mielczarek. Moje wariatki ; )



Część 33 ♥

Przyjaciele stali tak przytuleni chyba z pięć minut. laura poczuła się nieswojo dlatego wypuścił Dylana z objęć. - No ale co my teraz zrobimy ? - spytała Laura. - Nie mam pojęcia. Wiemy jedno. W tym miejscy, gdzieś tutaj. Znajduję się naszyjnik albo ostatnia wskazówka. Jestem ciekawy czy Klan przeszukiwał pokój. pewnie myślą że zdąrzyliśmy zabrać księgę ze sobą. - zaśmiał się Dylan. - Co za idioci.. Zakradne się do pokoju i odzyskam księgę. - powiedział. - Jak to? A ja? Zostawisz mnie tak? - zdziwiła się Laura patrząc na Dylana z niedowierzaniem. - Nie mógłbym. Ale to zbyt niebezpieczne. - wytłumaczył i spuścił głowę. - W takim razie co? Mam tu siedzeć w zimnie jak jakaś bezdomna i czekać aż przyjdziesz z księgą? - uniosła się lekko. - Ty będziesz szukać. - powiedział. - Czego szukać ? - odparła. - Niewiem. Wskazówki albo jeśli to już jest to miejsce - naszyjnika. - powiedział i zbliżył się do Laury. - Uwarzaj na siebie. - powiedział i przyciągnął Laurę do siebie. Dziewczyna czuła ciepło jego ciała i zadrżała. Chłopiec pocałował ją w czoło a następnie w usta. Pocałował ją tak jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. - Ty też na siebie uwarzaj. - odpowiedziała po krótkim pocałunku. Dylan zrobił dwa kroki to tyłu i powoli wychodził spod mostu. 
- Dylan ? - krzyknęła Laura tak żeby ją usłyszał. - Tak? - spojrzał przez ramię na nastolatkę. - Wróć. - powiedziała ze łzami w oczach. Dylan pośpiesznie ale powoli wymknął się spod mostu i rozejrzał się dookoła. Klan ich szukał dlatego Dylan musiał  być niezauwarzalny. Jaka szkoda że w tej chwili nie mógł zrobić się niewidzialny. W takich właśnie chwilach chłopiec żałował że jest człowiekiem. Szedł chodnikiem w stronę hotelu obmyslając plan wtargnięcia do pokoju. Nawet nie oddał klucza i nie zapłacił za niego. Bał sie że ochrona go złapie. Kiedy był już przed hotelem ostrożnie skradł się do drzwi pożarowych. Wszedł po nich do góry i spojrzał przez okno. Zobaczył Klan i Alexa i szybko się schował. Kątem oka obserwował co dzieje się w pokoju. - Masz mnie za idiote? - powiedział mężczyzna do Alexa który rozglądał się po pokoju. - Słowo daję była tu. Leżała pod kocem. - tłumaczył się Alex przewracając koc i poduszki. Mężczyzna stał na czele klanu i wrogo patrzył na Alexa. - Sami ich znajdziemy. Jesteś do niczego! Zakpiłeś sobie nas. - odrzekł zaciskając pięści. - Sprowadziłeś nas tu bo mówiłeś że księga jest tu. - uniósł się. - Słowo daję. Była tu. - Alex spuścił wzrok. Mężczyzna stracił sierpliwość. Jego oczy zrobiły się całe białe. W pokoju uniosła się czarna mgła mknąca do Alexa niczym pszcvzxoły do kwiatów. Alex drżał i patrzył na mężczyznę z niedowierzaniem. Mgła otoczyła go. Jakwy wysysała z niego całe życie. To było na prawdę straszne. Alex upadł na podłogę kiedy tylko mgła zniknęła. Mężczyźni zniknęli po sekundzie. Dylan nie za bardzo wiedział co ma zrobić. Widział Alexa który podnosi się. Zauważył torbu. - No jasne. - powiedział do siebie i podszedł do walizek Dylan szybko wszedł przez uchylone okno. - Nawet o tym nie myśl! - krzyknął Dylan wpadając do pokoju. - No proszę. Nasz bochaterski Dylan.  - powiedział. - proszę proszę proszę. - dodał z ironicznym uśmiechem. - Rada cie olała. Jesteś do niczego. Wynoś się z tąd i pozwól mi zabrać księgę. - powiedział Dylan zaciskając zęby. - teraz skoro upewniłeś moje przypuszczenia nie mogę tego zrobić. - odparł Alex spoglądając co chwilę do na Dylana, to na torby. W pokoju znów pojawiła się czarna mgła. Oboje nie wiedzieli co zrobic dlatego rzucili się do walizek. Odpychali się oboje. Kiedy Dylan był już przed torbą wyciągnął rękę. Niespodziewanie dłoń znalazła się pod potężną stopą mężczyzny który był tu zaledwie pięć minut temu. - Dobra robota Alex. - powiedział. - Ale ja.. - zająkał się Alex nie wiedząco czym on mówi. - Zniknęliśmy ale to nie znaczy że nie obserwowaliśmy cię. Wreszcie główka ci pracuje. - powiedział.
Alex przełknał ślinę a Dylan zaciskał zęby. Dłoń bolała go tak vbardzo lecz on anwet o tym nie myślał. Myślał o laurze która została tam sama. jeśli Klan przeczyta przepowiednię znajdą ją i wskazówkę. Mężczyzna odepchnął nogą Dylana i rzucił okiem na ciemnoniebieską torbę. Jeden z mężczyzn w czarnych kapturach wyciągnął z torby księgę i położył ją na dłoni mężczyzny który nie spuszczał z oczu Dylana. 
- Czekałem na nią od lat. - powidział i obracał w dłoniach księgę. - Uwięźcie ich w kryjówce. Zaraz do was dołącze. Dylan był cały spocony i wstrząśnięty. Reszta mężczyzn zniknęła wraz z nimi. Zjawili się w podziemiach Paryża. Długie ciemne korytarze i parę pomieszczeń. Jeden wrzucił ich do pomieszczenia i zamknał na klucz. Stanęli przed zamkniętymi drzwiami i pilnowali ich by nie uciekli.

To już powoli koniec opowiadań. jeszcze parę i koniec. Chciałabym sprawdzić ile osób czyta opowiadania dlatego każdy z czytelników daje pod tym postem komentarz. Prosze. Chcę wiedzieć ile was jest .. : ) ♥

piątek, 25 stycznia 2013


Część 32 ♥

Następnego ranka kiedy Dylan wrócił z drobnymi zakupami do hotelu Laura jeszcze spała. Była już dwunasta ale chłopiec nie miał serca jej budzić. Dziewczyna zasługiwała na sen. Wziął księgę i położył ją na stole przy którym potem usiadł. Otworzył ją na wierszyku i dokładnie go przestudiował. W pokoju było strasznie zimno dlatego Dylan zamknął okkno które wcześniej otworzył. Wrócił do księgi i powtórnie przeczytał wiersz. Wszystko było napisane ale zarazem niczego nie można było się domyślić. Siedząc przy księdze usłyszał ciche pukanie do drzwi. Chłopiec szybko schował księgę pod koc i podszedł do drzwi. Delikatnie je otworzył i nie mógł uwierzyć własnym oczom. W progu stał Alex. Przyglądał się mu z niedowierzaniem. Nastolatek co prawda nie był od niego ani wyższy ani bardziej umięśniony ale było w nim coś co każdego odpychało. każdego prócz Laury. - Co ty tu robisz? - powiedział ze złością Dylan.
- Przyszedłem sprawdzić jak czuje się Laura. - odpowiedział opierając się ramieniem o drzwi. 
- Czuje się świetnie. Wynoś się z tąd. - powiedział groźnie lecz cicho nastolatek. - Zrobiłeś się troszke bardziej nerwowy odkąd cię widziałem. - odrzekł ironicznie Alex. - Już raz cie pokonałem. Nie karz mi tego robić jeszcze raz. - powiedział. - Spokojnie. - Alex rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na kocu spod którego widać było księgę. Źrenice Alexa powiękrzyły się to maksymalnej wielkości. Dylan doskonale wiedział an co patrzył. Serce biło mu jak młotem. Wiedział już gdzie jest księga i wezwie klan. Muszą uciekać. - Wynoś się z tąd! - krzyknoł głośno Dylan popychając Alexa do tyłu. Chłopak zrobił krok do tyłu i uśmiechnął się ironicznie. Jego lekcewarzące zachowanie było bardzo stresujące. Dylan wyrzucił go z pokoju i zamknał drzwi przekręcając kluczem zamek. Tym samym obudził Laurę. Dziewczyna podniosła się i uśmiechnęła się delikatnie w stronę przyjaciela. - Musimy uciekać. - powiedział szybko i schował księgę do torby.  - Ale co się stało? Kto tu był? - spytałą zdenerwowana. - Alex. - odpowiedział pakując rzeczy do walizek. - O to super może napije cie czegoś. - odrzekła wstając z łóżka. - Nie! - krzyknął chłopak.
- Niczego nie rozumiesz! On nie jest tym za kogo się podawał. - powiedział patrząc z powagą na Laurę. 
- Co ty pleciesz? - odburknęła ze złością. - Zaraz przyprowadzi tu klan. Będzie chciał księgi. - odpowiedział.- o czym ty do mnie mówisz do cholery?! - krzyknęła. - Laura! Alex jest z klanu który chce cie zabić. Chciał się zbliżyć do ciebie by uzyskać informacje. - powiedział wreszcie. - To jest absurd! - powiedziała i podeszła do niego. - Jakby wcześniej wiedział że posiadasz księgę już dawno by cie zabił. - powiedział Dylan. - O mój boże! - przeraziła się laura. - Musimy uciekać. Oni tu już pewnie idą. - powiedział zapinając już ostatnie torby. - Wynosimy się z tąd. - Ubrał buty i otyworzył drzwi. Laura zrobiła tak samo. Dylan wyjrzał przez drzwi. Na korytarzy pojawił się klan. - Za późno. uciekamy przez okno. - powieział łapiąc Laurę za rękę. Zamknął drzwi i otworzył okno. Schodami pożarowymi zbiegli na dół najszybciej jak potrafili. Biegli trzymając się za ręce przez ulice Paryża. Nie wiedzieli czy klan ich dogania albo czy w ogóle ich gonią. Nie mili już sił ale wiedzieli że jeśli nie uciekną w bezpiecznie miejsce będzie po nich. Schowali się pod most i czekali w milczeniu. - Dylan! księga została w torbie! - krzyknęła.
- Cholera! - Dylan uderzył pięścią w mór. Laura rozejrzała się dookoła. Z tąd był piękny widok na wieżę Eifla. Dziewczyna podziwiała widok. Serce waliło jak oszalałe. Usiadła na ziemi i pogrążyła się w rozpaczy. Dylan przykucnął przy niej i objął ją ramieniem. - Wszystko będzie dobrze. - powiedział.
- Nic nie ebdzie dobrze. - Laura oparła głowę na klatce piersiowej Dylana i wyrarła łzy o jego podkoszulek.
- Laura? - powiedział Dylan pomagając jej wstać. - Myślę że znaleźliśmy most. - odrzekł rozglądając się dookoła. Laura uśmiechnęła się szeroko i uroniła łzy radości. - O mój boże. To tutaj. - powiedziała patrząc na Dylana. Chłopiec spojrzał na nią z uśmiechem i otworzył ręce zapraszając Laurę do uścisku. Laura nie zastanawiając się rzuciła się na niego i przytuliła go tak mocno jak tylko mogła.

Jeśli będzie 15 komentarzy dodaję jutro rano następną część ! ♥

Wstęp i pierwsze części opowiadania ♥

Hej kochani. Jestem Martyna i mam 14 lat. . Dodałam tu narazie części które napisałam. Dalej będe dodawać już w osobnych postach ♥  Miłego czytania ; ) A tak wgl macie tu moje zdięcie. ; * ♥







Początek ♥
 Był zimny poranek. Na gałęziach drzew nie było już liści, a chodniki pokryte były śniegiem. Laura szła ulicą z torbą przewieszoną przez ramie. Nos miała czerwony a policzki zarumienione. Miała kolorową czapkę spod której wystawały jej długie czarne loki , niebieski płaszczyk i rękawiczki wyglądem przypominające czapkę. Szła po twardym śniegu coraz szybciej. Było bardzo zimno, a Laura szła dalej. Kiedy była już przed swoim domem pośliznęła się i upadła obdzierając sobie kolana. Wściekła wstała, otrzepała się ze śniegu i weszła do domu. Ściągnęła buty i ułozyła je pod schodami. Kurtkę powiesiła na wieszaku, a rękawiczki i czapkę włożyła do szafy. Kiedy weszła do kuchni od razu poczuła zapach pysznej zupy pomidorowej, którą robiła babcia w zimne dni. Rodzice Laury zinęli w wypadku kiedy ta miała 5 lat. Od tej pory wychowywała ja babcia. 17-latka długo nie mogła sie pozbierać po śmierci rodziców. Co dzień wypytywała o nich babcię. Babcia Laury miała na imie Rosalie. Staruszka nie lubiła kiedy wnuczka mówi na nią babcia. Wolała jak nazywa ją Rosalie. Rosalie była dla Laury ogromnym wsparciem. Dla nastolatki była to najważniejsza osoba. Kochała ją nad życie. Kiedy była mała, Rosalie opowiadała jej dziwne historie o niewidzialnym świecie. Dziewczyna bardzo je lubiła choć czasem były straszne. Babunia choc była milutka, troskliwa umiała też być stanowcza, surowa.  Weszła  do kuchni i z górnej szawki wyciągnęła pudełko ciasteczek, które babcia piekła na zapas wiedząc że długo nie postoją. Wsypała ciastka do wiklinowego koszyczka i położyła na tacce. Kiedy usłyszała gwizdek czajnika wyciągnęła szklanki ze zmywarki i zalała herbatę. Szklankę z herbatą położyła koło koszyczka. Wzięła tackę i weszła z nią po schodach na górę.

Częśc 1 ♥

Kiedy doszła już do drzwi swojego pokoju potężnym kopem otworzyła przymknięte drzwi. Pokój może nie był duży ale wszystko w nim mieściła. Ściany pokoju były jasno fioletowe. Przed oknem stało biórko zrobione z ciemnego drewna. Na biórku oczywiście musiał znaleść się komputer. Łóżko stało niedaleko biórka. Na ścianach były plakaty i zdięcia na których była ze znajomymi. Laura połozyła tackę na biórku i usiadła przed komputerem. Zastanawiała sie gdzie jest jej babcia. Po krótkim namysle przypomniała sobie że Rosalie miała iść załatwić jakieś sprawy. Włączyła komputer i wzięła jedno ciastko. Spróbowala go. Było pyszne. Rosalie robi najlepsze ciastka na świecie. Laura włączyła facebooka i sprawdziła wiadomości. Nagle poczuła wibrację w telefonie, który znajdował się w prawej kieszeni spodni. Bądź przed domem za 5 minut. Ważna sprawa. - Kayla. Kayla była najlepszą przyjaciółką nastolatki. Znały się od dziecka. Zawsze wszędzie chodziły razem. Kayla miała długie, proste, brązowe włosy i zielone oczy. Laura zeszła szybko na dół, ubrała tylko buty i wyszła na zewnątrz. Przed domem czekała już Kayla. Zobaczywszy minę przyjaciółki Laura wiedziała, że cos się stało. Podeszła do przyjaciółki i uściskała ja na powitanie. - Hej Kayla. Co jest? - spytała opiekuńczo nastolatka. - Przeprowadzam się do Wenecji. Rodzice powiedzieli mi o tym przed chwilą. Nie mogłam tego znieść, więc od razu przybiegłam do ciebie. - powiedziała zapłakana Kayla. - Ale jak to? Nie mogą Ci teo zrobić?! A co będzie z nami? Z naszą przyjaźnią. - spytała Laura poważnym głosem chroniąc łzy. Z całej siły przytuliła przyjaciółkę. Obie usiadły na ławce która stała obok nich.
- Moi rodzice nie rozumieją tego, że nie chcę nigdzie jechać. Jest mi dobrze tu gdzie jestem. Mam tu wspaniałych przyjaciół. Ciebie. - powiedziała szlochając i wycierając łzy.
- Oj kochanie im ni nie wytłumaczysz. Wszystko będzie dobrze. Będziemy codziennie rozmawiać, pisać. Nie będzie minuty kiedy nie bedziemy w kontakcje. Obiecuję ci to. Zawsze będziemy razem. Nawet jesli będą nas dzielić tysiące kilometrów. Rozumiesz?
- Tak. Jestes dla mnie jak siostra. Okey musze lecieć. Rodzice pewnie zastanawiają się gdzie zniknełam. - odparła smutno Kayla. Laura usmiechnęła się do niej i jeszcze raz uściskała. Minutę później odprowadzała przyjaciółke wzrokiem. Wróciła spowrotem do domu i wbiegła zszokowana nowymi wiadomościami po schodach. Wpadła do pokoju i wskoczyła na łóżko. Rozpłakała się. Odchodzi jej najlepsza przyjaciółka, którą znała od przedszkola. Teraz jakby nigdy nic odchodzi i nic nie może na to poradzić. Jedno jest pewne. Nastolatka nie urwie z nią kontaktu nigdy. Nie mogłaby tego zrobić po 15 latach przyjaźnienia się z nią. Po prostu nie mogła.

Czesc 2 ♥

Po godzinie rozpaczania miała już spuchnięte od płaczu oczy. Otarła łzy o poduszkę i usiadła przy biurku ponieważ przypomniała sobie że ma włączony komputer. Kiedy otworzyła stronę na facebooku zobaczyła nowe dodane zdięcie przez Kayle Jonson. Kayla dodała zdięcie jej i Laury z przedszkola kiedy to przyszedł długo oczekiwany mikołaj. Nastolatka uśmiechnęła się do monitora i dodała komentarz do zdięcia. Na zawsze razem. Po dodaniu komentarza wylogowała się i spojrzała na zegarek. Było już po 20. Zciągnęła koszulkę, spodnie i pomaszerowała do łazienki. Kiedy była juz w środku spojrzała w lustro. Opłukała twarz i umyła zęby. Po umyciu zębów związała loki w kucyk i wróciła do pokoju. Położyła się w ciepłym łóżku przykrywając się cieplutką kołdrą. Jej oczy szybko przykleiły się do wnętrza powiek i zasnęła. Nagle znalazła się w lesie, którego pokrywała ruba kołderka śniegu. Uciekała przed czymś. Niewiedziała co to było. Biegła tak szybko, że ledwo zauważała mijające przez nią drzewa. W pewnym momencie przewróciła sie i sturlała się z wysokiej górki. Cała obolała podniosła sie lekko. Zauważyła, że przed nią znajduje się jakiś przedmiot. Nie widziała go ponieważ był zasypany śniegiem. Wzieła przedmiot do rąk. To był naszyjnik. Piekny srebrny naszyjnik z niebieskim diamentem. Był olśniewająco piękny. Kiedy Laura opuszkami palców dotknęła diamentu poczóła silny ból w głowie. To było straszne. Jakby na siłę chciała sobie coś przypomniec. Nigdy w zyciu nie czuła takiego bólu. Upuściła naszyjnik i złapała sie za głowę. Nagle ujrzała ciemną postać. Nie wiedziała co lub kto to był. Kiedy chciała dostrzec jego twarz wszystko zaczęło znikać. Postać, naszyjnik, las, ona.. Po chwili była już w swoim pokoju. Cała spocona podniosła się i ujrzała Rosalie siedzącą na brzegu łóżka. Była bardzo zaniepokojona co można było wywnioskować bo jej wyrazie twarzy. Rosalie miała siwe włosy zawsze zwinięte w kok. Ubrana była zawsze w piękne koronkowe sukni. Nosiła tonę biżuterii z którą wcale się nie rozstawała. Kiedy kładła się spać ubrana była w bawełnianą długą koszule. - Usłyszałam krzyki. Nic ci nie jest kochanie? - Spytała Rosalie. - Babciu? Widziałam we śnie dziwny naszyjnik z niebieskim diamentem. Nie wiesz może co to oznacza? - spytała zrozpaczona Laura. Rosalie przestraszyła się. Nie wiedziała co powiedzieć. Doskonale wiedziała co to za naszyjnik lecz nie chciała mówić tego wnuczce. Nie dziś, nie teraz. Nie była na to gotowa. Pytanie tylko czy to Rosalie nie była gotowa, czy Laura. Zmieszana Rosalie spuściła wzrok.
- Niewiem. To pewnie zwyczajny naszyjnik. To oznacza szczeście. - skłamała Rosalie. Przysunęła się blirzej wnuczki i pogłaskała ją po dłoni.
- Ale babciu. Myślę że to nie był zwykły naszyjnik. Wydawał się znajomy. Jakbym go już kiedyś widziała. - odpowiedziała zdziwiona nastolatka.
- No już już. Nie zmyślaj. To pewnie zwykły naszyjnik. A teraz już śpij bo jutro idziemy do domu dziecka pamietasz? - odparła Rosalie. Rosali z Laurą chodziły tam co sobotę pomagać. Rosalie gotowała a Laura bawiła się z dziećmi. Obie uwielbiały tam chodzić. Razem z nimi chodziła też Kayla. Bez niej to już nie będzie do samo. Laura nie chciała jednak mówić babci że nie pójdzie bez Kayli. Rosalie przykryła wnuczkę i wyszła z pokoju zamykajac za sobą drzwi.

Czesc 3 ♥

Rosalie weszła do swojego pokoju i długo myślała o tym co zrobic żeby Laura nie dowiedziała się o przepowiedni. Staruszka podeszła do regału i wyciąnęła starą księgę z różą na okładzce. Położyła ją na dywanie i wyszeptała słowo invisibilis. Księga zaczęła dziwnie się mienić. Lekki podmuch wiatru który wpadł przez otwarte okno otworzył księgę na 14 stronie. Rosalie zaczęła czytac treść przepowiedni. Kiedy skończyła. Zamarła w bezruchu. Laura nie wiedziała co ją czeka. Nic już miało nie być tak jak zawsze. Rosalie schowała księge w to samo miejsce z którego ją wyjeła i poszła spać. Laura tej nocy nie miała już koszmarów. Resztę nocy byla juz na prawdę spokojna. O 8 rano promienie słońca wpadły do pokoju Laury i obudziły ją. Nastolatka nie chciała przypominać sobie o śnie który męczył ja dziś w nocy. Zwlokła się z łóżka i poszła do łazienki. Rozpuściła czarne loki i pomalowała rzęsy. Umyła zęby i wróciła do pokoju. Otworzyła szafę w której zawsze była sterta ubrań. Tym razem Laura nie widziała żadnych ładnych ubrań. W oczy rzuciła jej sie Niebieska koszulka i jasne dżinsy. Wyciągnęła je i ubrała. Zeszła po schodach na dół i złapała za telefon stacjonarny, Wykręciła numer Kayli i zadzwoniła.
- Cześć. Chciałam zapytać czy pójdziesz z nami ostatni raz do domu dziecka zanim, wiesz.. - spytała.
- No oczywiście! Zaraz będę i idziemy. A twoja babcia już poszła?
- Tak chyba poszła. No to czekam przed domem.
- Ok dozobaczenia. Laura ubrała tenisówki, niebieski płaszczyk i czapkę. Wzięła klucze od domu i wyszła. Zamknęła je i wyszła na ulicę. W oddali widziała już Kayle która mieszkała 6 domów dalej. Dom dziecka znajdował się na przeciwko domu Laury, więc nie miały daleko. Kiedy Kayla doszła do Laury przeszły przez ulicę. Weszły do środka i zostały zaatakowane przez dzieci które je uwielbiały.

Część 4 ♥

- To co dzieciaki idziemy na dwór? - spytała głośno Laura klaszcząc w dłonie. - TAK ! - odpowiedział dzieci chórem. Dzieci ustawiły się parami. Wszyscy wyszli tylnim wyjściem do pięknego ogrodu. Były tam huśtawki, zabawki, sanki i wszystko co mogło się przydać w zimę. - To jak ? Kto lepi bałwana ? - spytała Laura. Dzieci rzuciły się na nią jak biedak na pieniądze. Laura zrobiła 3 największą kulę, a reszte robiły już dzieci. Nastolatka widząc, że wszyscy są zajęci lepieniem bałwana wzięła Kayle za rękę i pociąnęła w strone dużej huśtawki. Usiadły i zaczęły się bujać. - Kiedy wyjeżdzasz? - spytała wreszcie Laura. - Jutro rano. - odpowiedziała Kayla odwracając wzrok od przyjaciółki.
- Na prawdę będzie mi ciebie brakowało. Będę tęsknić najmocniej na świecie. Obieraj mi tylko że nie będzie Ci tam lepiej niż tutaj.
- Nigdy! Moje miejsce zawsze będzie tutaj.
- Trzymam Cie za słowo siostro. - uśmiechnęła się Laura popychając lekko przyjaciółkę. - Wiesz. Zaraz te małe potworki skończą lepić bałwana może im pomożemy i pójdziemy z nimi do stołówki? - zaproponowała nastolatka. - haha ok. - zaśmiała się lekko Kayla wstając z huśtawki. Kiedy przyszły do dzieci bałwam był już zrobiony. Dzieci znów ustawiły się parami. Wszyscy weszli do środka i podbiegli do grzejnika, który jak się okazało był zimny. Dziewczyny pomogły rozebrać się dzieciom. Powiesiły kurteczki na wieszakach i zaprowadziły dzieci do stołówki. Stołówka była okromna. Nic dziwnego skoro w budynki mieszkało 200 dzieci. Kayla zajęła miejsce przy oknie by mieć oko na dzieci które chciały zostać jeszcze na dworze. Laura dołączyła się do niej, kiedy przyniosła do stolika 2 ciepłe kawy. - Prosze. - uśmiechneła się i podała kawę przyjaciółce. - Wspaniałe te dzieci co? - Powiedziała Kayla biorąc kawę do rąk. - No. Ale jak wyjedziesz to nie będą już takie same. Będzie im smutno ale przyzwyczają się. - powiedziała wycierając zaparowanną szybę rękawem. - Będzie dobrze. - powiedziała Kayla biorąc duży łyk kawy. - Nie zgadniesz co mi się śniło. Może to zabrzmi dziwnie ale serio sie przestraszyłam. - odparła Laura odstawiając kawę na stól. - No opowiadaj. - odpowiedziała przyjaciółka. - Byłam w lesie i ktoś mnie gonił. Potem upadłam i znalazłam naszyjnik z niebieskim diamentem, a potem zobaczyłam ciemną postać i obudziłam się. Dziwne co nie ? - wzruszyła ramionami Laura popijając kawę.
- Ej chyba coś podobnego widziałam w jakiejś książce w bibliotece. Szukałam czekoś i się na to natknęłam .
- Nie żartuj! Na prawdę? - podskoczyła Laura.
- Serio serio. Jak chcesz to możemy iść tam jak skończymy niańczyć dzieci.
- O mamuniu dziękuje - krzyknęła Laura przytulając przyjaciółkę przez stół.

Czesc 5 ♥

Po 45 minutach pożegnały się z dziećmi i wyszły. Biblioteka znajdowała się w centrum Denver, wiec postanowiły jechać tam autobusem. Poszły na przestanek wolnym krokiem rozmawiając o wujeździe Kayli. Kiedy dochodziły na miejsce autobus już stał. Szybko rzuciły się do biegu. Nie miały już sił ale biegły dalej.Zdążyły w ostatniej chwili. Usiadły koło siebie na początku autobusu. - Udało nam się - uśmiechneła się Laura ledwo dysząc. Kayla nic nie odpowiedziała. Nie mogła wyksztusić ani słowa. Jechały wąskimi ulicami aż wreszcie dotarły do centrum. Wyszły z autobusu i kierowały sie w strone biblioteki. - Jesteś pewna że widziałaś ten naszyjnik? - spytała Laura. - Tak jestem pewna a teraz chodź. - powiedziała Kayla ciągnąc przyjaciolke za rękę w stronę biblioteki. Weszły do środka i nie wierzyły własnym oczom. Biblioteka była ogromna. - Nigdy nie znajdziemy tu tej książki. - odparła smutno Laura tracąc nadzieje. - Warto spróbować. - odpowiedziała. Poszły do środkowwego rzędu i wyciągnęły z regałów wszystkie ksiażki jakie tam były. Położyły je na stole i zaczęły je przeglądać. Przejrzały chyba z 1000 książek i już powoli traciły nadzieję. Przelądając dalej Kayla znalazła ją. - Mam! - krzyknęła Kayla podnosząc książke do góry. Ludzie patrzyli na nią jak na wariatkę. Kayla widząc nieprzyjemne twarze ludzi opuściła książke i usiadła na krzesle spuszczając wzrok. Laura wyrwała z rąk przyjaciółki książke i usiadła z nią na krześle. Przeglądając szybko strony znalazła rysunek naszyjnika i zaczęła czytać. Przeczytała tam żeistnieje legenda o niewidzialnym świecie. Bramą do tego świata jest ten własnie naszyjnik. Ale dlaczego ukazał sie on w jej snie? Nic nie wiedziała. Wyrwała strone z naszyjnikiem z książki i schowała go do kieszeni rozglądając się czy nikt nie patrzy. - I co znalazłać to czego szukałaś? - spytała Kayla. - Tak znalazłam. - odpowiedziała Laura. - Wiesz Kayla muszę już lecieć. Babcia miała jeszcze jechac do sklepu tu niedaleko. Pójdę do niej i wrócimy razem. - dodała Laura. - No ok. Zobaczymy się jutro na imprezie pożegnalnej. Pa - powiedziała całuąc przyjaciółkę w policzek. Laura wyszła z biblioteki szybkim krokiem i wpadła na Rosalie. Szła ona z zakupami na przystanek. - O cześć babciu. Pomogę Ci. - Laura wzięła od babci jedną torbę i poszła z nią w strone przestanku.
- Co ty u robisz ? - spytała Rosalie.
- Mam projekt z histori w poniedziałek i szukałam czegoś - odpowiedziała Laura patrząc na babcie. Rosalie chyba wiedziała że wnuczka kłamie ponieważ nic nie odpowiedziała. Kiedy doszły na przestanek autobus już tam stał. Weszły więc do niego i usiadły. Całą drogę milczałky nie wiedząc co powiedzieć.

Czesc 6 ♥

Autobus wysadził je przed domem. Laura nie moła wytrzymac z bólu. Torba z zakupami była strasznie ciężka. Otworzyła kluczami drzwi i weszła do środka. Zciągnęła buty, płaszczyk, czapkę i położyła zakupy na stole kuchennym. - Rozpakowac zakupy babciu ? - Spytała Laura masując sobie dłoń. - Nie kochanie poradzę sobię. - Ok to ja ide na góre. - odpowiedziała Laura idąc już w stronę schodów. Wbiegła truchtem na górę i weszła do swojego pokoju. Spojrzała na zegar na ścianie. Była już 12. Po paru godzinach w domu dziecka i w bibliotece nastolatka była już totalnie zmęczona. 17-letnia dziewczyna włączyła komputer i wpisała w przęglądarce hasło legenda osrebrnym naszyjniku. Wyszukano jakies 1000 stron lecz Laura otworzyła pierwszą która zobaczyła. Zaczęła czytać. W 1981 roku angielska arystokratka Daisy von Pless wyszła za mąż za księcia pszczyńskiego Jana Henryka XV Hochberga. Aby pomóc młodej żonie przetrwać trudne chwile związane z rozłąką z rodziną i przeprowadzką do nowego kraju, książę podarował Daisy srebrny naszyjnik z diamentem. Daisy umarła dzień po tym. Prawdopodobnie pochowana została z tym naszyjnikiem. Legenda głosi że naszyjnik był bramą do świata niewidzialnych. Pijawiał się wtedy, kiedypojawił się wybraniec. Wszystko się zgadzało. Był to ten sam naszyjnik. Laura nie wiedziała tylko dlaczego naszyjnik pojawił się w jej śnie. Postanowiła, że spyta o to babcię. Nie wyłączyła komputera i szybko zbiegła po schodach. Weszła do kuchni. Rosalie kończyła już wypakowywać zakupy. Kiedy skończyła usiadła przy stole i otworzyła krzyżówkę. - Babciu? Tam w bibliotece nie chodziło o projekt. Szukałam informacji o ty beznadziejnym naszyjniku. I zobacz co znalazłam. - powiedziała Laura i wyciągnęła wyrwaną z książki kartkę z naszyjnikiem i legendą. Położyła kartkę na krzyżówce babci i uspokoiła się. Rosalie nie wiedziała co zrobić. Postanowiła jednak, że powie wnuczce prawdę. - Chodź za mną kochanie. - Rosalie wstała i pomaszerowała do swojego pokoju. Laura szła tuż za nią. Staruszka wyciągnęła księgę i położyła ją na stole. - Chodź nie bój się. - powiedziała babunia wskazując ręką miejsce obok. - Moja kochana wnuczko. Powiem Ci teraz coś bardzo ważnego. Możesz być troszeczke zszokowana ale masz prawo wiedzieć. - powiedziała smutno Rosalie spuszczając wzrok. Laura nie wiedziała jak sie zachować. Te tajemnice przyprawiały ją o dreszcze. Babcia nigdy nie miała przed nią tajemnic. Popatrzyła na babcię ze strachem w oczach. Wiedziała, że to co zaraz usłyszy zmieni jej życie na zawsze ..

Czesc 7 ♥

- To prawda. Legenda mówi prawdę. - powiedziała wreszcie babcia.
- A..Ale jak to? Dlaczego to pojawiło się w moim śnie? - spytała Laura ze łzami w oczach.
- Chcesz żebym ci powiedziała to nie przerywaj. - powiedziała w miarę poważnie Rosalie.
- Twoi rodzice nie zgineli w wypadku jak Ci mówiłam. Istnieje taki świat którego nie widzimy. Ten świat istnieje w naszym świecie. Tak jak mówiła lenegda naszyjnik jest bramą do tego własnie świata. Twoja matka była wybrańcem. Wybraniec miał za zadanie strzec naszyjnika przed klanem berbahaya którzy chcieli go zniszczyc i zamknąć bramę. Klan żyje w naszym świecie. Nie ujawniają się ale dniami i nocami szukają tego własnie naszyjnika. Kiedy znaleźli twoją matkę zabili ją a naszynik zniszczyli. Twój tata po tym kiedy dowiedział się o śmierci żony popełnił samójstwo. Ja moja wnuczko jestem strażnikiem tej właśnie księgi która nie może wpaść w złe ręce ponieważ w księdze znajduje się wskazówka. Nie rozumiem tylko dlaczego naszyjik pojawił się skoro został zniszczony. W księdze ukryta jest wskazówka która pomoże Ci go znaleść. - powiedziała Rosalie.
- Ale jak to znaleść? - powiedziała zszokowana Laura. Ze strachy nie mogła oddychać.
- Skoro naszyjnik pojawił się musisz go znaleść i chronić zanim znajdzie go klan berbahaya. Stają się coraz silniejści. Możliwe że nauczyli się wykorzystywać swoją moc.
- Ale jaką moc o co tu chodzi?! - Krzyknęła Laura.
- Wszystko w swoim czasie. Teraz musisz znaleść naszyjnik. Weź księgę i prosze odszukaj wskazówkę. Ja szukałam 5 lat i niestety nie udało mi się jej znaleść. - powiedziała Rosalie kładąc księgę na dłoniach wnuczki. Laura miała strach w oczach. Nie widxiała co robić. Jeszcze nigdy się tak nie czóła. Żyła normalnie przez 12 lat a podczas jednego dnia dowiedziała się że jest jakimś wybrańce i musi znaleść tandetny naszyjnik. Myślała że to żart i że zaraz ktoś wyskoczy z kamerą krzycząc " Mamy cie ". Ale to nie był żart . Laura musiała to wszystko przemyśleć. Jedno jest pewne. Juz nic nie będzie takie jak zawsze. Laura zabrała księgę i ledwo co wstała. Nogi zrobiły się jak z waty. Wróciła do swojego pokoju i wrzuciła księgę pod łóżko. Usiadła na brzegu i zaczęła płakać. Cała prawda o jej rodzicach jaką znała to kłamstwo. Niewiedziała co o tym mysleć. Jej babcia przez całe życie ją okłamywała. Jak może jej teraz spojrzeć w oczy? Niewiedziała. Wyciągnęła z pod poduszki zdięcie. Jedyne zdięcie rodziców które jej zostało. Laura była z mamą jak dwie krople wody. A tata no ców. Oszałamiająco przystojny, ciemne włosy, śmieszne okulary. Po policzku spłynęła tylko jedna łza która spadła na zdięcie. Włożyła je spowrotem pod poduszkę i połozyła się na łóżku. Wybraniec, klan berbahaya , naszyjnik, rodzice, moce, niewidzialni ludzie. Tego wszystkiego miała już dość. Zasnęła z myślą, że to wszystko okaże się zwykłym snem.

Czesc 8 ♥

Obudziła się o 1 w nocy. Przetarła oczy i spojrzała przez okno. - Pieprzyć to wszystko, ide spać. - powiedziała do siebie po czym znów położyła głowę na poduszce. O 6 rano zadzwonił budzik w telefonie. Niedziela. Laura musiała szybko wstać żeby wyrobić się na 8 do kościoła do chóru który śpiewał zawsze podczas mszy świętej. Laura śpiewała pięknie. Wyłączyła budzik i zwlokła się z łóżka. Nic jej sie nie chciało. Czuła się jakby była pijana. Spojrzała w lustro i zobaczyla że jest w ubraniach. Dopiero wtedy przypomniała sobie o szokujących informacjach. Laura otworzyła szafę i wyciągnęła z niej białą, zwiewną sukienkę. Zciągnęła swoje tymczasowe ciuchy i założyła ją. Otworzyła półkę pod szafą i wyciągnęła czarne szpilki, które zamierzała założyć. Poszła do łazienki, umyła zęby i włączyła prostownicę. Włosy nastolatni nie tak łatwo dało się wyprostować. Musiała siedzieć nad nimi z godzinę żeby były idealnie proste. Kiedy prostownica się nagrzała Laura zaczęła prostować swoje czarne, pokręcone włosy. Po 30 minutach włosy nastolatki były już idealnie proste. To dziwne bo zazwyczaj to zajmuje jej troche więcej czasu. Wyłączyła prostownicę. Pomalowała swoje rzęsy maskarą i przejechała lekko usta czerwoną pomadką. Wyglądała oszałamiająco. Zeszła na dół i spojrzała na zegarek. Za 15 minut miała już tam być. Laura za wszelką cenę nie chciała spotkać w domu Rosalie. Miała nadzieje że babcia wyszła już do kościoła. Zabrała klucze z wieszaka. Zarzuciła na siebie swój płaszczyk którego w kościele i tak musiała zdiąć. Wyszła zamykając drzwi na klucz. Śnieg już powoli topniał więc nie było tak zimno jak niedawno. Kościół był na koncu ulicy. Dziewczyna szła chodnikiem z rozwianymi włosami i splątanymi myślami. 5 minut później była już przed kościołem. W zachrystii powiesiła swój płaszczyk i weszła do kościoła. Usiadła w pierwszej ławce by zmówić pacierz. Kiedy to zrobiła dołączyła do chóru który stał koło ołtarza. Laura stała w zamym środku ponieważ zawsze śpiewała solówki. Kiedy zabrzmiał dzwon kościelny chór wydał z siebie piękny dzwięk ktory niósł się przez cały kościół. Babcia Laury siedziała na środku kościoła. Zawsze musiała widzieć swoją spiewającą wnuczkę. Nadszedł ten czas. Teraz dziewczynamiała zaśpiewać swoją solówkę. Kiedy otworzyła usta melodia sama wypływała. Chipnotyzujący dzwięk zauroczył wszystkich w kościele. Nastolatka miała łagodny ale też potężny głos. Nic dziwnego że Laura spiewała same solówki. Po zaśpiewaniu pięknej pieśni przez chór Laura wróciła na swoje miejsce w pierwszej ławce. Msza zaczęła się. Usłyszała otwieranie się potężnych drzwi wejściowych kościoła. Ktoś szedł w jej strone. To był chłopiec. Chyba był w jej wieku. Klęknął koło niej i zmówił pacierz. Miał czarne włosy z grzywką która prawie przysłaniała jego niebieskie jak niebo oczy. Lekkie rysy jego twarzy sprawiały że Laura dostała gęsiej skórki. Ubrany był w czarną koszulę i brązowe spodnie. Chłopiec usiadł po modlitwie i spojrzał na Laurę która nie spuszczała z niego wzroku. Był taki tajemniczy i niewyobrażalnie przystojny. Dziewczyna otrząsnęła się jednak i odwróciła wzrok.

Czesc 9 ♥

Kiedy masza się skończyła Laura poszła po płaszcz i znów go na siebie narzuciła. Wyszła z kościoła i wolnym krokiem kiedy za płaszcz złapała ją mała dziewczynka. Laura poznała ją ponieważ mieszka w domu dziecki w którym pomaga. - Cześć skarbie. - powiedziała Laura kucając przy dziewczynce. Dziewczynynka miała śliczne jasne włosy i niebieskie oczy. - Czy to prawda że pani Kayla odchodzi? - spytała smutnym głosikiem i spuściła łówkę. - Tak kochanie ale to nic. Będzie nas często odwiedzać. I tak bedziemy sie fajnie bawić tak ? - odpowiedziała nastolatka odgarniając dziewczynce grzyweczke. Mała uściskala ją i pobiegła do swojej opiekunki z domu dziecka. 17-letnia dziewczyna smiechnela sie do siebie a zaraz potem posmuciła ponieważ przypomniała sobie o wyjeżdzie przyjaciółki który jest za godzinę. Laura szybko wróciła do domu. Wbiegła do swojego pokoju i otworzyła album ze zdięciami jej i Kayli. Wyciągnęła to najładniejsze gdzie siedzą w parku w ciepły wiosenny dzień. Dziewczyna wyjęła z szuflady biurka śliczną ramkę i oprawiła nią zdięcie. Laura nawet się nie rozpierała ponieważ wiedziała że zaraz powinna wyjść na przyjęcie. Zciągnęła sukienkę i założyła niebieskie rurki i białą koszulkę którą dostala od Kayli. Wzięła zdięcie i zeszła na dół. Rosalie gotowała coś w kuchni wiec Laura wyszła najciszej jak się dało. Rosalie na pewno ją słyszała ale nie chciała powiedzieć. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i poszła w kierunku domu przyjaciółki. Kiedy doszła na miejsce było słychać strasznie głośną muzykę. Przyjęcie było w ogrodzie. Laura weszła przez furtkę i od razu ujrzała mase ludzi, balonów, jedzenia. Podeszła bliżej bawiących ją ludzi. Zobaczyła Kayle i od razu pobieła ja uściskać. - Cześć przyjaciółko. - powiedziała Laura dźgając ją w brzych palcami. - No cześć. Myślałam że już nie przyjdziesz. Na lotnisko jadę za 30 minut. - powiedziała Kayla. - Chyba umre. - odrzekła smutno. - Nie umieraj - zaśmiała się Kayla. - Ok idę coś zjesc jesli mogę bo od rana jestem o pustym rzołądku. - powiedziała Laura. - No idz. - popchnela ją lekko Kayla. Laura podeszła to stołu z jedzeniem i wzięła jedną kanapeczkę która wyglądała bardzo apetycznie. Wzieła jeden gryz. Jadła kanapkę bujając się w rytmie muzyki. Kiedy zjadła pyszną kanapkę podeszła do swoich znajomych i zaczęła się bawić. Laura była bardzo lubiana w szkole. Każdy chciał się z nią przyjaźnić. Przyjęcie skończyło się 20 minut później. 17-latka pomagała sprządać kayli i jej mamie. Za 10 minut straci 2 najważniejszą osobę w jej życiu. Nie wiedziała jak sobie z tym poradzi. iedy skończyły sprzątać przyjechała taksówka która miała zabrać Kaylę i jej rodzinę na lotnisko. Dziewczyna pomogła zanieść walizki to samochodu. - Kayla słuchaj. Jestes moją najlepszą przyjaciółką i wiedz że zawsze bede z toba. Bede odwiedzać cie bardzo czesto i mysle ze ty mnie takze. Chce ci to dac zebys pamietala o mnie troche. - powiedziała Laura dając przyjaciółce zdięcie do rąk. - Nigdy o tobie nie zapomnę. Jesteś dla mnie jak siostra. A o rodzinie sie nie zapomina. - odpowiedziała Kayla ściskając Laurę. Obie dziewczyny popłakały się. Nadszedł czas pożegnania. Kayla wsiadła do taksówki i zamknęła drzwi. - Na zawsze. - powiedziała szeptem Laura do przyjaciółki siedzącej już w samochodzie zabierającym ją na zawsze. Wszyscy wsiedli już do taksówki i odjechali. Laura nei wiedziała co zrobić. To nie mógłbyć koniec. Tyle lat, tyle wspomnień. Laura odprowadzała taksówkę znikającą za zakrętem. Już robi się ciemno. Dziewczyna cierpiąca z bólu poszła w stronę domu zaciskając pięści. Łzy ciekły jej po policzku lecz nie mogla się poddać. Nie dziś, nie teraz.

Czesc 10 ♥

Laura wróciła do domu. W pokoju miała okropny bałagan ale nie miała już sily sprzątać. Wzięła swoją torbe i spakowała książki na jutro. Torbę połozyła na krześle. Wyciągnęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do przyjaciółki. - No jak tam jestes już w samolocie? - spytała Laura.
- Tak. Siedze z jakims brzydalem który ślini się na mój widok. - odpowiedziała z obrzydzeniem Kayla.
- Hahah masz dziewczyno szczęście. Napisz mi sms jak dolecisz już na miejsce ok ? - powiedziała Laura siadając na łóżko.
- Nic mi nie mów. No ok napisze albo najlepiej do ciebie zadzwonie.
- No ok. Trzymaj sie tam jakoś. Pa
- No papa.
Laura odłożyła telefon i podeszła do okna. Było już na prawdę ciemno. Śniegu już prawie nie było. Niedługo zacznie się piękna wiosna. Laura zciągneła dotychczasowe ciuchy i ubrała swoją koszulkę do spania. Położyła się do ciepłego łóżka i zasnęła. Jej włosy pięknie ułożyly się na poduszce. W nocy dziewczna usłyszała dziwny hałas i wstała. Podeszła do okna i zobaczyła chłopaka który szedł ulicą ze słuchawkami w uszach. Na początku Laura myślała że to chłopak z kościoła lecz później chłopak spojrzał się w okno dziewczyny i widziała że to nie on. Laura przestraszyla się i schowała się za ścianą. Spojrzała przez okno kątem oka i widziała jak chłopak znika. Tak po prostu znika. Jakby rozpłynął sie w powietrzu. Nastolatka strasznie się przestraszyła. Do tego czasu nie myślała o naszyjniku. Teraz przez tajemniczego chłopaka nie mogła znów zasnąć ponieważ myślała o księdze, mocach, rodzicach. Po długim czasie jednak zasnęła. Obudziła się o 7 rano i szybko poszła do łazienki umyć zęby i wyprostować znów włosy. Nie musiała maloważ rzęs ponieważ makijaż został jej od wczoraj. Zciągnęła koszulkę i założyła dokładnie te same ubrania które miała wczoraj na przyjęciu. Przełożyła torbę przez ramie i zeszła na dół. Rosalie siedziała w kuchni pijąc herbatę. Powiesiła torbę na krzesełku i usiadła. Na stole leżał talerzyk z kanapką z nutellą. Laura nic nie mówiąc wzięła kanapkę i zaczęła ją jeść. Była pyszna. Kto jak kto ale Rosali gotuje najlepiej na świecie. Kiedy nastolatka skończyła jeść pomaszerowała do korytarza. Ubrała tenosówki, płaszczyk, czapkę i wróciła po torbę którą zostawiła w kuchni. - Pa babciu. - powiedziała wreszcie dziewczyna zakładając torbę na ramię. Torba Laury nawet lekka i miała śliczne kolorowe wzorki. Dziewczyna wyszła z domu zamykając za sobą drzwi i szła przed siebie. Szkoła była dwa kilometry dalej więc nastolatka musiała wyjść z domu wcześniej.

Czesc 11 ♥

Laura szła tak z 20 minut aż wreszcie dotarła do swojego liceum. Szkoła była ogromna i łatwo można było sie w niej zgubić. Dziewczyna weszła do szkoły oromnymi drzwiami. Nie dało sie nie zauważyć że klasy były podzielone na grupki. Kujony, popularsy, nudziarze i zdziry. Laura nie należała do żadnej z nich. Kolegowała się z każdym kogo da się lubić. Dlatego była tak lubiana i popularna. Nastolatka miała przed sobą długi korytarz pełen ludzi którzy gapią sie bez przerwy i obgaują innych za plecami. Dla każdej dziewczyny korytarz to wybieg dla modelek. Każdy musiał pokazac się z jak najlepszej strony. Gdyby ktoś przeszedł przez korytarz w podartych spodniach lub w rozczochranych włosach nie miał by życia w tej szkole. Laura spokojnie i bez pośpiechu pokonała wybieg. Kiedy była już przy swojej szafce ujrzała chłopaka z kościoła. Olsniewający. Stał z popularsami i patrzył się na Laurę jak na ósmy cud świata. Dziewczyna omal się nie przewrócila. Doszła do swojej szafki i otworzyła ją. Schowała tam płaszcz i czapkę. - Cześć Laura. - wrzasneła koleżanka nastolatki która chyba miała obsesję na jej punkcje. Miała na imie Klara. Klara to długowłosa ruda dziewczyna która należy do grupy kujonów i popularsów. - A cześć Klara. Jak tam? - Powiedziała zniesmaczona dziewczyną Laura.
- A wszystko wporządku. Bez Kayli szkoła nie bedzie już taka sama. Po za tym mamy dziś kartkówkę z Historii pamietasz? A tak wogóle to jest nowy chłopak w naszej klasie. Przyszedł rano i już trafił do popularsów. Zupełnie tak jak ty.
- Przestań tak nawijać. No właśnie kto to jest? - spytała Laura zerkając ciągle na chłopaka.
- A to jest Alex. Ładny nie? - powiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Acha. Widziałam go w kościele. Wydaje się być fajny. Gdyby była tu Kayla pewnie by go zaklepała. - zasmiała się Laura zamykając szafkę. Załozyła torbę na ramię i poszła w kierunku klasy w której ma teraz lekcję. Zupełnie zapomniała że ma dziś kartkówke z Historii. Ale Laura uczyła sie dobrze i wszystko zapamiętywała z lekcji. Dziewczyna weszła do klasy i zajęła swoje miejsce na samym końcu. Klasa byla duża ale w ogóle nie było w niej życia. Na ścianach wisiały obrazy władców i królów. Nastolatka wyjęła książki z torby i oparła sie. W klasie były podwójne ławki a Laura zawsze siedziała sama. Pasowało jej to.

Część 12  ♥

Wszyscy byli już na miejscu. Przed nią siędziała oczywiście Klara która zawsze starała sie byc blisko Laury i Bliss. Nauczyciel był juz w klasie i pisał temat na tablicy. Niespodziewanie do klasy wszedł nowy czyli Alex. O! Dzieńdobry panu. Rozumiem że jest pan tu nowy ale to nie oznacza że ma się pan spóźniać na lekcję. Usiądż tam gdzie jest wolne miejsce. - rzucił oschło nauczyciell. Laurze zatrzepotało serce. Z niewiadomego powodu Laura nie chciała żeby chłopak usiadł koło niej. Wszystkie dziewczyny wołały go do siebie. Laura zaśmiała się. Nienawidziła takich zachować u dziewczyn. To żałosne. Chłopak usiadł jednak koło Laury. Dziewczyna była tak zdenerwowana że nie potrafiła utrzymać długopisu. Alex wyciągnął książki i spojrzał na Laurę. - Cześć. - powiedział cicho chłopak o niebieskich oczach.
- Cześć - odpowiedziała Laura, która była tak zdenerwowana, że ledwo trzymała dłuopis.
- Fanie znów Cię widzieć. - uśmiechnął się chłopiec ukazując śliczne dołeczki w poleczkach które Laura uwielbiała.
- Ciebie również. Ale jeśli nie chcesz mieć kłopotów lepiej już nic nie mów. - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się do niego. Zapisała temat i zaczęła słuchać nauczyciela który już opowiadał dzisiejszą lekcję. Chłopiec co chwilę zerkał na Laurę. Chyba mu się podobała. Zresztą komu nie. Laura miała masę ciszych wielbicieli. Alex wydarł z zeszytu kartkę i zaczął pisać liścik. Kiedy skończył podsunął go Laurze która wsłuchana była w słowa nauczyciela. Kiedy Laura zauważyła liścik od razu go przeczytała. " skoro nie możemy rozmawiać to może popiszemy? ". Raura czytając liścik uśmiechała się sama do siebie. Resztę lekcji spędzili na pisaniu do siebie liścików. Pisali dosłownie o wszystkim. W piórniku miała chyba z 50 karteczek z liścikami. Wreszcie zabrzmiał nieoczekiwany dzwonek i wszyscy wyszli z klasy.
- Gdzie mamy teraz lekcje? - spytał Alex uśmiechając się ciągle.
- Chyba Angielski ale nie jestem pewna. - odpowiedziała Laura pakując książki do torby.
- A może tak zerwiemy się z lekcji i pójdziemy na pizze?
- Jestes tu pierwszy dzień i już pakujesz się w kłopoty. - wyszeptała.
- No wlasnie o to chodzi. Nikt z nauczycieli nie wie ze jestem nowy. Do szkoły przyjdę jutro.
- No dobrze. Ale jeśli nas przyłapią to będzie twoja wina. - powiedziała Laura zakładając torbę na ramię. Usmiechnęła się do niegoi wyszła z klasy. Alex dogonił ją i razem wyszli ze szkoły. Była przerwa więc uczniowie mogli wychodzić na zewnątrz byle nie za teren szkoły. Obydwoje złamali ten zakaz i poszli w kierunku pizzeri która znajdowała się dwie ulice dalej.

Część 13 ♥

- Wiec jestes tu nowy tak? - spytała Laura kopiąc kamyk.
- Tak przyjechałem tu z Londynu. - odpowiedział.
- No to fajnie. A dlaczego się tu przeprowadziłeś?
- Mam pewna sprawę do załatwienia.
- Rozumiem. A dlaczego zaprosiłeś mnie na pizze?
- zawsze zadajesz tyle pytan?
- Nie, przepraszam. - uśmiechnęła się.
- Tak ładna dziewczyna zasługuje żeby ktoś zaprosil ja na pizze. - powiedział. Jego dołeczki były wspaniałe. Pojawiały sie nawet wtedy kiedy mówił. Był wysoki i szczupły. Przeszli pare kilometrów rozmawiając aż wreszcie dotarli na miejsce.
- No jesteśmy. - powiedziała w końcu Laura. Oboje weszli do środka. Laura zajęła miejsce przy oknie jak zawsze lubiła. Alex wziął menu i przyszedł do Laury?
- To jak, jaką zamawiamy? - spytał otwierając menu na spisie treści.
- No niewiem. Może tradycyjną hm? - spytała pokazując palcem na pizze z numerem 3.
- No ok może być. Poczekaj tu a ja zamówię. - Wstał i podszedł do lady. Zamówił pizze i cole a następnie wrócił na miejsce. Popatrzył jej łęboko w oczy i uśmiechął się. Laura zarumieniła się. Nie była zbyt śmiała i nie miała styczności z chłopcami. Odwzajemniła jego uśmiech.
Wreszcie przyszła ich pizza. Laura wzięła jeden kawałek i zaczęła jeść. Alex zrobił tak samo. Sen na pizzy Laury zaczął się strasznie ciągnąć. Nagle Laura położyła pizze na talerzu.
- Głupi ser - zaśmiała sie. Chłopiec odkroił nożem ser który się ciągnął. - Prosze. - powiedział zjadając ser Laury. Nagle zaczął się z niej śmiać.
- Oj nie śmiej sie. - powiedziała Laura i pokazała mu język. Znowu zaczęła jeść.

Część 14 ♥

Laura nie wiedziała co powiedzieć. Po zjedzeniu 2 kawałków pizzy była już pełna. Oparła się o krzesło i napiła się coli. - Ja już nie mogę. - powiedziała dziewczyna trzymając się za brzuch.
- No ja też już nie mogę. - odpowiedział chłopiec odsówając talerzyk z pizzą na bok. - A tak w ogóle to będe miała przez ciebie niezłe kłopoty. - uśmiechnęła się. - Oj nie przesadzaj. Przynajmniej dobrze się bawiliśmy. Siedzieć w tej szkole cały dzień. No masakra. - powiedział. - Zabawa zabawą ale powinniśmy już wracać. - odrzekła smutno. - Nie możemy. trwają jeszcze lekcje. - powinnam już wracać do domu. - powiedziała smutno Laura wiedząc że będzie miala przechlapane. - No ok. Odprowadzić cię do domu? - spytał wstając z krzesła.
- Nie nie trzeba. - uśmiechnęła się. - No dobrze. Do zobaczenia jutro. - powiedział i pocałował ją delikatnie w policzek. Laura myślała że oszaleje. Nie chciała jednak robić z tego takiej szopki. Uśmiechnęła się do niego, zabrała torbę i wyszła z pizzeri. Na Kiedy wyszła na zewnątrz zrobiło jej się strasznie zimno. Zapięła do końca niebieski płaszczyk i poszła w stronę domu. Postanowiła że pójdzie parkiem. Jesli Rosalie przyłapałaby ja na wagarach nie miałaby lekko. Laury skręciła w prawo i szła w kierunku parku. Idąc parkiem mijała puste ławki. Miejsce to było strasznie piękne. Ciekawe czemu nikt tu nie przychodzi. Tu jest wspaniale. Laura szła dalej. Nagle zobaczyła chłopaka. Chyba tego samego którego widziała w nocy. Przestraszyła sie ponieważ przypomniała sobie że chłopak rozpłynął się w powietrzu. Siedział on na ławce ze słuchawkami w uszach. Laura chciała go ominąć. Przyśpieszyła tępo. Kiedy już go minęła, odezwał się głęboki, męski głos. - Szukałem Cię. Dziewczyna staneła jak wryta. Nie mogła się ruszyć. Nagle niepewnie i powoli odwróciła się i spojrzała przestraszona na chłopaka. - Znamy się ? - odezwała się wreszcie. - Widziałaś mnie wczoraj. - odpowiedział wstając z ławki. Podszedł do dziewczyny i uśmiechnął się. - Jesteś wybrańcem. - powiedział cicho chłopiec patrząc jej głęboko w niebieskie oczy. - S.. Skąd wiesz? - zająkała się nastolatka. Była tak przestraszona że ledwo stała na nogach. Chłopak miał jasno-brązowe włosy i orzechowe oczy. Ubrany był w to co wczoraj. Dziewczyna miała jednak mieszane uczucia.

Część 15 ♥

- Jestem ze świata niewidzialnych. Wezwałaś mnie. - powiedział.
- Jak cie wezwałam? Wcale nie. - odpowiedziała przestraszona.
- Wystarczy że o mnie pomyślisz. Wtedy się zjawiam.
- Ale teraz nie myślałam o tobie. Nawet Cię nie znam .
- Nie musisz mnie znać. Wystarczy że widziałaś.
Chłopak uśmiechnał się do niej. Był jak normalny człowiek. Laura przyglądała się mu z niedowierzaniem. Ten chłopak w nocy rozpłynął się w powietrzu.
- Mam na imie Dylan. - powiedział cicho.
- A ja Laura. - odpowiedziała niepewnie.
- Wiem. Moim zadaniem jest cię chronić. Ty chronisz naszyjnik, twoja babcia księgi a ja Ciebie. Byłem z tobą odkąd się urodziłaś. - uśmiechnął się .
- Jak to? Nic nierozumiem. O co tu chodzi? - powiedziała wściekła Laura. Nie wiedziała co ma zrobić i co powiedzieć.
- Wytłumaczę Ci to innym razem. A teraz musze już iść. Nie mogę długo przebywać w waszym świecie. Do zobaczenia. - powiedział. Złapał Laurę za rekę i ścisnął mocno. Odszedł bez słowa. Po chwili zniknął. Zupełnie tak samo jak zeszłej nocy. Dziewczyna nie moła uwierzyć własnym oczom. Czasem myślała że to wszystko jej wybujała wyobrażnia. Odwróciła się i poszła talej w kierunku domu. Wszystko to było nieprawdopodobne. W ciągu paru dni jej życie przewróciło się do góry nogami. Nastolatka po krótkim czasie dotarła do domu. Rosalie jak zwykle siedziała w kuchni rozwiązując krzyżówki. Dziewczyna rozebrała się i weszła do góry. Jedyne o czym marzyła to długa kąpiel po tym zwariowanym dniu. Weszła do pokoju z natychmiast zrzuciła z siebie wszystkie ciuchy jakie miała na sobie. Weszła do łazienki którą miała w pokoju i odkręciła wodę która lała sie do wanny. Laura związała włosy w rozwalony kok. Wróciła jeszcze do pojoju po mp3 i wskoczyła do wanny. Założyła słychawki na uczy a mp3 położyła na szafce koło wanny. Zakręciła już wodę ponieważ więcej by sie nie zmieściło. Oparła się o brzeg i pogrązyła się w muzyce.

Cześć 16 ♥

Laura chyba siedziała w wannie dwie godziny. Kiedy się umyła wyszła z wanny i wyrarła się. Owinęła na sobie ręcznik i zaplątała tak żeby się trzymał. Weszła do pokoju i włączyła piosenki z wierzy. Zciąnęła ręcznik i założyła na siebie swoją koszulkę i spodenki do spania. Rozpuściła włosy i rozczepała je. Palcem u stopy włączyła komputer. Podgłosiła dźwięk w wierzy. To dziwne ale Laura tylko wtedy mogła się skupić i dokładnie wszystko przemyśleć. Usiadła na łóżku i wsłuchała się w tekst piosenki. Nagle wszystko zgasło. Dziewczyna lekko sie przestraszyła. Wstała z łóżka i podeszła do półki z której wyciąnęła dużą świeczkę. Przypomniała sobie że ma zapałki pod łóżkiem. Schyliła się i zaczęła macać podłogę z nadzieją że znajdzie zapałki. Laura poczuła że dotyka coś twardego. Z pod łóżka wyciągnęła księgę o której zapomniała. Położyła ją na łóżku i ponownie zaczęła szukać. Znalazła wreszcie zapałki i zapaliła nimi świeczkę którą wcześniej połozyła na szafce koło łózka. Kiedy świeczka już się paliła dziewczyna wskoczyła na łóżko i otwarła księgę na pierwszej stronie. Czytając księgę dowiedziała się wiele rzeczy. Na przykład że istnieje nie tylko zły klan ale też klan guardias.Klan ten miał za zadania pilnować pożądku zachowanego między naszym światem a światem niewidzialnych. Dowiedziała się też że jej babcia należy do tego klanu. Ona natomiast jest strażnikiem który chroni naszyjnik przed zniszczeniem. Zniszczenie naszyjnika jak juz wiedziała zamyka bramę do neiwidzialnych na zawsze. Nie znalazła tam niestety nic o mocach o których mówiła Rosalie. Nagle usłyszała dziwnie znajomy głos. - Ciekawe? - spytał głos. Lauraspojrzała w bok i ujrzała chłopaka z parku. - Jak się tu znalazłeś? - zdziwiła się dziewczyna. - Mówiłem Ci. Jeśli o mnie pomyślisz lub mnie wezwiesz pojawie się.
- A no tak. jak mogłam zapomnieć. - przewróciła oczami Laura. - Nic z tego nie rozumiem.
- Wszystko w swoim czasie. Teraz musisz skupić się na znalezieniu wskazówki.
- Ale jak mam to zrobić? Znalazłam tu tylko jedną pustą kartkę w środku. Nic więcej.
- To dobry początek. Chcesz żebym Ci pomógł? - spytał z nadzieją chłopiec który usiadł koło Laury.
- Jak chcesz. - Laura przesunęła księgę też w jego stronę.
- Często jest tak że strażnicy muszą użyć swoich mocy żeby cos odnaleźć lub coś zrobić. W tym przypadku musisz użyć ich żeby odnaleźć wskazówkę.

Część 17 ♥

- Ale jakim cudem mam użyć mocy? Do tego dnia nie wiedziałam że coś takiego istnieje. - powiedziała oburzona Laura.
- Spokojnie. Pokaże Ci a ty spróbujesz powtórzyć ok? Za pierwszym razem może się nie udać ale z czasem zobaczysz ze bedzie ok. - odpowiedział spokojnie. Dylan gładząc lekko dłoń dziewczyny. nastolatka odsunęła dłoń. Nie wiedziała jak zachowywac się w jego towarzystwie. Dopiero co go poznała. Co prawda Alexa też ale jakoś było jej z nim lepiej. Może dlatego że nie jest ze świata niewidzialnych. Dylan zamknął oczy. - Nunc demonstra mihi. Adhuc vultus parumper pandunt vestigia nigrae. - powiedział najciszej jak może. Wyciągnął dłonie przeciwko siebie. Nagle z dłoni uniosła się niebieska kula ognia która błyszczała tak że Laurę zabolały oczy. Nagle Dylan zamknął dłonie i wszystko zniknęło. Laura nie mogła uwierzyć własnym oczom. To było niesamowite. Jakby dobro z całego świata znalazło się w jego dłoniach. - Jak to zrobiłeś?! - powiedziała przestraszopna ale zarazem zachwycona Laura. - Moja moc nie jest tak mocna by odszukac wskazówkę. Musisz spróbować sama. A ja muszę już znikać. - odparł Dylan. Po chwili przyłożył dłoń do jej policzka i pogłaskał go. Laura zamknęła oczy. Jego dotyk był jak tysiąc miękkich poduszek przyłożonych do twarzy. Dziewczyna nie wiedziała co robi. Kiedy Laura otworzyła oczy chłopca już nie było. Nie wiedziała skąd u niej takie zachowanie. Była troszkę zawiedziona że zniknął. Potem przypomniała sobie o Alexie któremuchyba sie podoba. Dziewczyna myślała że też coś do niego ma ale już sama nie wiedziała. Dziewczyna szybko się zakochiwała. Tym razem jej serce było zamknięte. Zna go zaledwie jeden dzień a już zawrócił jej w głowie. Laura zamknęła księgę. Była już 20 więc Laura położyła się spać. Położyła się wcześniej wiedząc że jutro też pewnie coś dziwnego ją spotka. Schowała księgę pod poduszkę. Przykryła się ciepłą kołderką i połozyła się. Jej włosy pięknie ułożyły się na poduszce a twarz zastygła. Laura zasnęła.

Część 18 ♥

Kiedy słońce już wstało, Laura jeszcze spała. Zmęczona ostatnimi wydarzeniami. Laura obudziła się i od razu wyciągnęła telefon z pod poduszki. Spojrzała na godzinę. Była siódma. Dziewczyna postanowiła że dziś odpuści sobie szkołę. Była naprawde wykończona. Martwiła sie jednak nieobecnościami w szkole. Wagary a teraz lenistwo. 17-latka położyła jednak głowę na poduszce i znowu zasnęła. Znowu przyśnił jej się sen. Od tego wszystko się zaczęło. Zaraz po tym dziewczyna obudziła się. Była strasznie rozczochrana. W ogóle nie miała siły. W szkole trwały już lekcje. Alex siedział w ławce gdzie wcześniej siedział z Laurą. Był zmartwiony i smutny. - Co ? Laury nie ma to nie masz do kogo się uśmiechać hm? - powiedział cicho Tobby siedzący za nim. - Nie twój zakichany interes. - odburknął. - Wiesz. Nie tylko ty masz do niej słabość. Raczej nie masz u niej szans. Jest niesamowita. Nie spotkałaby się z takim nieudacznikiem. - powiedział śmiejąc się Tobby. Alex odwrócił się i uderzył z całej siły chłopca z tyłu. Przestraszony usiadł znowu. Nauczyciel słysząc chałas z tyłu odwrócił się i ujrzał Tobbiego leżącego koło ławki. - Nudzi Ci się Parker? - powiedział zdenerwowany nauczyciel angielskiego. - A.Ale .. - próbował tłumaczyć się nastolatek. Wściekły usiadł spowrotem na swoim miejscu. - Już nie zyjesz. - szepnął. Alex usmiechnął sie do siebie kpiąc z kolegi. Kiedy w szkole skończył się angielski, Laura zdążyła się umyć i ubrać. Założyła spodenki i długie skarpety za kolana żeby było jej ciepło. Koszulki nie chciało jej się zmieniać więc została w tej, w której spała. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Kiedy weszła do kuchni Rosalie siedziała przy oknie jak zwykle rozwiązując krzyżówki. - Dzieńdobry. - powiedziała staruszka nie odwracając wzroku od krzyżówki. - Cześć. - odpowiedziała. - Słuchaj kochanie co to tego co ostatnio się dowiedziałaś.. - zaczęła babcia. - Próbuję to jakoś ogarnąć i nie chce żeby ktos mi o tym przypominał. - powiedziała przerywając babci. Wyjęła z szafki nad zlewem szklaną, zieloną miseczkę i połozyła ją na blacie kuchennym. Z lodówki wyciągnęła zimne mleko i wlała trochę do naszykowanej miski. Z szafki koło lodówki wyciągnęła płatki czekoladowe które po chwili wylądowały w mleku. Dziewczyna wzięła miskę i położyła na stole. Wróciła jeszcze po łyżkę i zaczęła jeść. Uwielbiała płatki a w szczególności czekoladowe. Nigdy nie brakowało ich w szafce. Nagle zadzwonił telefon który Laura schowała wcześniej do tylnej kieszeni. Zawsze miała go w przedniej prawej ale teraz nawet nie zauważyła ze zrobiła inaczej. Z trudem wyciągnęła telefon i odebrała. - Cześć leniuszku. Ruda mówiła że nie ma cie w szkole więc pomyślałam sobie że wagarujesz. - powiedziała Kayla. - Haha nie chciało mi się iść do szkoły. Otatnio tyle wydarzyło się w moim życiu. - odpowiedziała Laura wstając z krzesła. Wyszła z kuchni żeby babcia nie słyszała o czym rozmawiają. Lekkim truchtem wbiegła po schodach i weszła do swojego pokoju. Wskoczyła na łóżko i zadowolona dalej słuchała przyjaciółki.

Część 19  ♥

- Jak tam pierwsze dni w nowej szkole? - spytała Laura.
- Dobrze. Tylko że nie znam jeszcze ich języka. Więc narazie mam luzy na lekcjach. A co u ciebie? Co się stało ? - odpowiedziała.
Laura nie chciała mówić o tym wszyskim przyjaciółce. Nie chciała zawracać jej głowy jej sprawami. Miała już pewnie dość zmartwień. Dziewczyna spuściła wzrok. - Yy no ten naszyjnik nic nie znaczy. Wszystko już jest ok. A i poznałam chłopaka. - uśmiechnęła się Laura. - No to opowiadaj szybko! - krzyknęła Kayla. - A więc ma na imie Alex i jest mega przystojny. Zaprosił mnie nawet na pizze. - powiedziała. Laura nie znała go dobrze ale wydawał się sympatyczny. Po chwili jestem przypomniała sobie Dylana. Nie znała go prawie. A jednak kiedy się pojawia dziewczyna miała gęsią skórkę. - No to wspaniale. Słuchaj muszę kończyć mama woła. - powiedziała smutno Kayla. - No ok. Trzymaj się jakoś. Pa. - powiedziała i po chwili rozłączyła się. Rzuciła telefon na brzeg łóżka. Jej myśli ciągle wracały do Dylana. To co zrobił dzień przed zafascynowało ją. Dziewczyna wzięła księgę i położyła ją na podłodze. Odtorzyła ją i długo myślała co zrobić by odnaleść wskazówkę. Nastolatka po krótkim czasie zamknęła oczy. Skupiła myśli na księdze. Nagle usłyszała straszny hałas. Otworzyła szybko oczy i zobaczyła szyfladę która wypadła z biurka. Przestraszyła się ale też ucieszyła. Chyba zaczęła opanowywać swoje niby moce. Trudno było w to uwierzyć. Dziewczyna znów zamknęła oczy i wyciągnęła dłonie przed siebie jak zrobił to Dylan. Wyczyściła wszystkie swoje mysli z niepotrzebnych rzeczy. Skupiała się tylko na księdze. W pokoju poczyła lekki przeciąg. Chyba otorzyło się okno ale nie była pewna. Delikatny wiatr przewrócił kartki w księdze otwierając ją na pustej stronie. Laura otworzyła oczy. Noe rozumiała co miało się stać. Księga otworzyła się na pustej stronie i tyle. Po chwili jednak na kartce pojawiła się róża taka sama jak na okładce. Róża zniknęła. Nagle pojawił się tekst. Dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom. - Bardzo dobrze. Udało Ci się. - powiedział Dylan który sekundę potem pojawił się pochylając się nad księgą.
- O cześć. Zobacz udało mi się. - uśmiechnęła sie Laura. Popatrzyłą na Dylana i uśmiechnęła się. - No widze właśnie. Teraz musisz szybko wyjechać i go szukać. - powiedział. - Ale jak to? Tak po prostu mam zostawić szkołę i wszystko i wyjechać niewiadomo gdzie w poszukiwaniu jakiegoś naszyjnika? - uniosła się dziewczyna. - Nie masz za bardzo wyjścia. Musisz go znaleść jak najszybciej. Mogę Ci pomóc jeśli chcesz. - odpowiedział.
- Musze to przemyśleć. - Laura spuściła wzrok.

Część 20 ♥

Laura długo zastanawiała się czy nie powiedzieć o wszystkim babci. Nie wiedziała jednak czy na to zasługuje. Okłamywała ją przez 12 lat. Dziewczyna pzyglądała się tekstowi na pustej katce. Po chwili zaczęła go czytać.
- Wieszyk o Wenecji opowiemm Ci dzisiaj. Miasto to magiczne się stało bo po śladach wojny jeszcze toche tam zostało. Miejsce tam takie jest jedno ,gdzie dookoła widać tylko piękno. Most z tamtąd widać przepiękny lecz trzeba uwazać bo może być przeklęty. Jak w pewnym miejscu się nocą stanie to z głowy może spaść aż wianek. Energii dużo tam być może i nikt wtedy Ci nie pomorze. Oto ten wierszyk o miejscu na świecie, w którym rozkwita już najpiękniejsze kwiecie. - Przeczytała Laura. Zaraz po tym spojrzała na Dylana. Miał on taki sam wyraz twarzy jak ona. - Musimy natychmiast wyruszyć. - odrzekł po chwili. - Jak to? Przecierz to durny wierszyk. On nic nie znaczy.- powiedziała. - To wskazówka. Każde słowo jest tu prawdziwe. To co jest opisane musi się stać i na pewno się stanie. Mamy się czego bać. Jeśli klan znajdzie go przed nami będziemy skończeni. I my i Ty. - wytłumaczył powoli Dylan. - Masz jakiś krewnych czy znajomych w Wenecji? - dodał. - Moja przyjaciółka właśnie się tam przeprowadziła. - powiedziała. Wiersz zniknął więc Laura zamknęła księgę. - No to wspaniale! Ruszamy już jutro. Spakój się acha i zapakój też księgę. Nikt nie może odczytać treści wskazówki. - powiedział całkiem poważnie. - Jak to my? - powiedziała podkreślając słowo " my ". - Chyba nie myślisz że pojedziesz tam sama? Potrzebujesz mojej pomocy. - powiedział chłopiec i uśmiechnął się do dziewczyny. - Jeśli coś Ci się stanie rada mi tego nie wybaczy i zabiją mnie. - dodał. - No dobrze skoro musi już tak być. - powiedziała udawając niezadowolenie. W duchu krzyczała z radości. Jakoś ciągnęło ją do niego. Dylan wstał a Laura zaraz za nim. Dziewczyna wsunęła księgę pod łóżko i wróciła do Dylana. - Niestety muszę wracać. Powinienem jeszcze porozmawiać z radą i poprosić by zmienili mnie w człowieka bym był bardziej przydatny. - uśmiechnął się. Puścił dziewczynie oczko i odsunął się od niej. Zamknął oczy i zniknął. Nastolatka natychmiast wyciągnęła torbę z szafy. Niewiedziała od czego zacząć. Rosalie po cichu weszła na górę i podeszła do drzwi wnuczki które były lekko uchylone. Spojrzała przez nie i zobaczyła Laurę pakującą swoje rzeczy. Uśmiechnęła się do siebie ponieważ domyśliła się że odczytała wskazówkę. Była bardzo dumna z wnuczki. Rozbłyskująca dumą staruszka zeszła schodami na dół i wróciła do swojego pokoju. Nastolatka jako pierwszą na dno torby schowała księgę. Wyjęła z szafy wszystkie swoje ciuchy i połorzyła je na księdze. Nie było jej już widać. O to jej chodziło. Na ciuchu położyła jeszcze dwie parę butów. Adidasy i sandały. Z trudem zamknęła torbę. Przypomniała sobie że jutro szkoła. Niewiedziała co zrobić by nie mieć godzin nieusprawiedliwionych. Zbiegła schodami na dół i wparowała do pokoju babci. - Słuchaj babciu. Kayla mnie potrzebuje. Nie moge jej zostawić. To moja przyjaciółka. Niewiem ile mnie nie bedzie ale na pewno szybko nie wrócę. - skłamała Laura. - Pójdziesz do dyrektora i powiesz że coś mi się stało i nie będę chodzic do szkoły? - dodała. - No dobrze. A co się stało? spytała Rosalie chociarz doskonale wiedziała co się stało. - Obiecałam jej że nikomu nie powiem. Wyjeżdżam jutro rano. - powiedziała. - Kocham Cię babciu. - powiedziała i pocałowała babcię w czoło. Zaraz po tym wyszła z pokoju i wróciła do swojego pokoju. Wróciła się jeszcze na dół ponieważ nie miała już wolnych walizek a nie spakowała jeszcze wielu rzeczy. Weszła do salonu który znajdował się koło kuchni. Z komody na której stał telewizor wycjągnęła dużą materiałową torebkę. Wróciła w końcu do swojego pokoju i rzuciła torbę na łóżko. Z łazienki wyciągnęła kosmetyczkę. Schowała do niej swoje kosmetyki, szczoteczkę i wszystko co było jej potrzebne. Wrzuciła ją do torebki. Przypomniała sobie o laptopie którego trzymała w razię potrzeby. Spakowała go w pokrowiec i położyła koło torby która leżała na dywanie. Zastanawiała się co robi teraz Dylan.

Część 21 ♥

Dylan wszedł do ogromnej sali balowej. Na jej końcu znajdował się ogromny stół przy którym siedziała rada. Głownie były to osoby przekraczające już 40 lat. Pani Surway była przewodniczącą rady. Miała białe włosy związane w warkocz. Była nawet podobna do babci Rosalie. Tak jak ona była zawsze pięknie ubrana. Dziś miała na sobie czarną prostą suknię i białe perły. Resztę stołu zajmowali mężczyźni. Mężczyźni ubrani byli w czarne szaty. Wszyscy byli ubrani jakby byli po żałobie. Tylko, kto umarł? Rada czekała na Dylana który zajął miejsce na przeciwko pani Surway. - Co się do nas sprowadza Dylanie? Coś nie tak z naszą strażniczką? - spytała w końcu. - Wszystko w idealnym porządku. Znalazła wskazówkę i jutro wyrusza do Wenecji. - powiedział. - Naszyjnik znajduje się w Wenecji? - spytała. - Najprawdopodobniej tak. - powiedział. - Chciała pani bym pomógł jej w poszukiwaniach i przy okazji bronił ją przed złem. To moje zadanie. Ale przyszedłem tu w innej sprawie. - Dodał. - Słuchamy. - odrzekła uśmiechając się do młodzieńca. - Chciałbym spytać czy nie moglibyście zamienić mnie w człowieka na ten okres czasu. Wiadomo przecierz że w świecie ludzi nie mogę być długo. A jeśli Laurze coś się w tym czasie stanie? Byłbym sprawniejszy jako człowiek. - wytłumaczył. - No dobrze. Ale musisz strzec Laurę jak nigdy dotąd. I oczywiście będziesz pomagał jej w poszukiwaniu naszyjnika. - powiedziała. - Nie ma czasu. - dodała. - Klan jest już blisko. - powiedziała łapiąc się za serce. Kiedy ktoś wspomniał o klanie, pani Surway słabnęła. Dylan był bardzo zadowolony że rada się zgodziła. Najważniejsze było zdanie przewodniczącej. Chłopiec był najważniejszym obrońcą. Chronił najwazniejszą osobę w świecie niewidzialnych - Laurę. Była córką Anny więc odziedziczyła po niej moce. Rada wstała. Dylan nie wiedział co się dzieje dlatego też wstał. Pani Surway wyciągnęła dłonie w stronę Dylana. Zamknęła oczy i wymówiła stare zaklęcie po łacinie. Dylan zaczął się mienić. Czuł od środka promieniujące dobro. Przestraszony zamknął oczy. Kiedy je otworzył był już człowiekiem a rada zniknęła. Ludzie nie widzą niewidzialnych chyba że się o nich pomyśli. Dynan ukłonił się niepewnie i skierował sie w stronę wyjścia. Miejsce spotkań rady było w starym zamku na końcu miasta. Nikt tam nie chodził więc nie było zarożenia że ktoś tam wejdzie. Laura zmęczona pakowaniem połozyła się na swoim łóżku. Spojrzała na zegar który znajdował się na przeciwko niej. Była już 20. Niesamowite jest to że czas tak szybko płynął. Niedawno co wstała a już idzie spać. Nie miała siły się myć. I tak miała wszystko spakowane. Przewróciła sie na bok i zasnęła. Kiedy spała w pokoju pojawił się Dylan. Siedział on na krześle przy biurku. Podszedł do łóżka na którym słodko spała Laura. Chłopiec usiadł na brzegu łóżka i popatrzył na nia. Była tak piękna. Pogładził delikatnie jej policzek i uśmiechnął się. Nie pierwszy raz patrzy jak śpi. Może dlatego że nigdy nie sypiał. Niewidzialni nie sypiają. Zreszta podobnie jak wampiry.
Laura wstała bardzo wcześnie. Nie wiedziała o której wyjeżdzają. Nie wiedziała nawet czym mają zamiar tam pojechać. Była w ciuchach ponieważ nie chciało jej się przebierać. Poszła do łazienki i spojrzała w lustro. Ponieważ nie chcicło jej się wyciągać szczoteczki wzięła dwie kostki miętowej gumy do żucia. Opłukała twarz i wytarła ręcznikiem. Była już 8:30. Laura spojrzała przez okno z nadzieją że może pojawi się Dylan. - Już jestem. - powiedział zza pleców Laury. Dziewczyna odwróciła się z uśmiechem. Dylan wyglądał jakoś inaczej. Wydawał się jeszcze bardziej przystojny. - Zmieniłeś fryzurę? - spytała. - Stałem się człowiekiem żeby cię chronić i ci pomóc. - odpowiediał. - A no to ok. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Poczochrała mu włosy i poprawiła grzywkę. - może być. - Dodała.
- No to czym jedziemy? - spytała wreszcie. Dylan wycjągnął jej z kieszeni bilety na pociąg i pokazał jej. Laura uśmiechnęła się i wzięła jeden i schowała go do kieszeni. - Pociąg wyjeżdża za 45 minut więc musimy się pośpieszyć. - powiedział. Stacja kolejowa była po drugiej stronie miasta. Zamknął oczy. Walizki zniknęły. - Jak to zrobiłeś? Przecierz jestes człowiekiem. - zdziwiła się Laura. - Pozwolili mi zatrzymać moce w razie niebezpieczeństwa. - odpowiedział. - Walizki są już w pociąu nie bój się. - Dodał. Dziewczyna zaśmiała się cicho. Pięć minut później biegli z całych sił w stronę miasta. Nie mieli już sił. Dylan był szybszy. Laura nie chciała się ośmieszyć. Biegała całkiem dobrze ale teraz musiała się bardziej wysilić. Pociąg ruszył już. Laura i Dylan musieli naprawdę dać z siebie wszystko. Chłopiec dogonił pociąg i wskoczył do wejścia. Złapał się za poręcz i wychylił się wyciągając ręke do Laury która dalej biegła. Nie miała już siły. Nie wiedziała czy da rade ale starała się jak tylko mogła. Chwilę potem przyśpieszyła i złapała rękę Dylana który chwilę potem wciągnął ją do środka. Oboje wylądowali na podłodze. Ludzie siedzący już na swoich miejscach patrzyli się na nich srogim wzrokiem. Dziewczyna poczula się dziwnie i szybko wstała. Dylan zaraz za nią. Pociąg podzielony był na szklane kabiny. Był bardzo nowoczesny. Nastolatka dała mu bilet i poszła zająć jedną kabinę. Weszła do środka. Po obu stronach były dwie, małe, skórzane kanapy. Laura szukała swoich bagaży. Chwilę potem ujrzała je za kanapą. Usiadła na jednej z nich i oparła się. Oddychała bardzo ciężko. Nigdy się tak nie zmęczyła. Dylan podszedł do kierowcy i dał mu bilety. Kiedy to zrobił poszedł do Laury. Wszedł do środka i zobaczył ją. Siedziała na kanapie ledwo żyjąc. - Strasznie tu zimno. - powiedziała prostując nogi. Dylan uśmiechnął się i usiadł na przeciwko niej. - Jak to jest z tą radą? - spytała Laura. - Ona kieruje światem niewidzialnych. Tak jak dyrektor twojej szkoły. - odpowiedział. Jego bagaże były za drugą kanapą. - A z tymi mocami? - spytała podnosząc się lekko. Zawiązała sznurówki od tenisówek i znowu sie oparła. - Niewidzialni mają różne moce. Inni mają ich więcej a inni mniej. Ja mam ich tyle samo co ty. Muszę mieć tyle samo by Ci dorównać kiedy się zbuntujesz przeciwko mnie. - powiedział. - oby tak się nie stało. - powiedział do siebie cicho. - Twoja matka miała wszystkie moce. Ty odziedziczyłas od niej prawie wszystkie. Nie potrafisz tylko się bronić. Ale spokojnie ja cię wszystkiego nauczę. - powiedział. Laura słuchała o uważnie. - Jak działają te moce? - Możesz, czytać w myślach, przenosić się z miejsca na miejsce, przenosić przedmioty wzrokiem. Dylan wyciąnął dłonie przed siebie. Po chwili na nich pojawiło się pudełko pizzy. - O własnie tak. Musisz być łodna. Pewnie nie zdążyłaś nic zjeść. Trochę to moja wina ponieważ chciałem wyjechać wcześniej. - powiedział. - O tak umieram z głodu! - krzyknęła zabierająz pudełko z rąk Dylana. Usiadła na podłodze i otworzyła pudełko.

Część 22 ♥

Jest zmiana. Kayla zamiast w Wenecji mieszka w Paryżu! Przepraszam za zmianę ;*

Z pudełka wyjęła kawałek pizzy i od razu go ugryzła. Chłopiec zaczął się smiać. - Z czego się śmiejesz? - spytała Laura odkładając pizzę do pudełka. Uśmiechnęła się do niego.. - A nie nic. - powiedział powstrzymując uśmiech. Laura z powrotem wzięła swój kawałek pizzy i dokończyła go. Dylan też zaczął jeść swój kawałęk. Po zjedzeniu znakomitej pizzy usiedli na swoim miejscy i dlugo rozmawiali o niespodziewanych wydarzeniach które miały miejsce dziś rano. - Za ile tam będziemy?- spytała. - To troche bedzie trwało. Od razu tam sie nie zjawisz- wyjaśnił chłopiec. - A nie możesz zrobicz czary mary żebyśmy już tam byli? - powiedziała Laura nie mogąc powstrzymać się ze śniechu. - Hahaha no niestety tego nie mogę zrobić. Tylko ty możesz tak zrobic. - powiedział. Laura oparła się i spuściła głowę. Strasznie jej się nudziło. Jazda pociągiem strasznie sie dłużyła. Patrzyla przez okno w kabinie i liczyła mijane przez nich drzewa. 3000, 3200 , 3300 drzew a oni nadal nie dojechali. Trudno sie dziwić. Paryż w końcu nie był tak blisko jak myslała. Jadąc rozmawiali o wszystkim. Zyciu, naszyjniku, szkole, przyjaciółach. Kiedy w końcu dotatrli na miejsce Laura odetchnęła z ulgą. Zabrała walizki poszła w kierunku drzwi wyjściowych. Pociąg zatrzymał się. Zadowolona, wyszła na zewnątrz i odetchnęła czystym powietrzem. Wenecja była przepiękna. Poszła w kierunku przestanku i poczekała tam na Dylana. Kiedy do niej dołączył puściła torby. - Gdzie będziemy mieszkać?- spytała w końcu. - Tego niewiem. Będziemy musieli czegoś poszukać. A ta twoja przyjaciółka nie przygarnęła by nas u siebie jedną noc? - spytał Dylan kładąz swoja bagaże koło torb Laury. - Poczekaj zadzwonie i sie dowiem. Ale pewnie tak. Jej mama pracujecałymi dniami a słyszałam że mają wolny pokój. - powiedziała wyciągając telefon z prawej kieszeni spodni. Wpisała numer Kayli i zadzwoniła. Przyjaciółka odebrała prawie natychmiast. - Cześć Laura. Co tam?- spytała Kayla. - Jestem w Paryżu z .. - zająkała się Laura i popatrzyła na Dylana. - Z kolegą - podpowiedział. - Z kolegą. - powiedziała w końcu. - Jesteś u mnie? Jak to? Dlaczego? Nawet nie wiesz jak sie ciesze. No to kiedy mnie odwiedzisz?- spytała. - Właśnie o to chodzi. Nie mamy gdzie mieszkać. Nie przygarnełabyś nas na jedną noc? - spytała Laura zagryzając potem wargę. - No pewnie nie ma sprawy. Tylko że mam tylko jeden pokój wolny. - odrzekła. - Nie ma sprawy jakoś sobie poradzimy. - odpowiedziała z uśmiechem. - mieszkasz tam gdzie mówiłaś, czy gdzie indziej? - dodała. - Tam gdzie zawsze odkąd tu jestem.- powiedziała. - Dziekuję. Zaraz u Ciebie będziemy. - powiedziała i rozłączyła się. - Załatwione ale będziesz spał na podłodze. - powiedziała grożąc mu palcem. Uśmiechnęła się i wzięła swoje torby. Były strasznie ciężkie a i tak pewnie wszystkiego nie zabrała. Dylan zrobił to samo. Ruszlyli w kierunku ulicy Rue Molie gdzie mieszkała Kayla. To nie było daleko więc slzi piechotą. Było bardzo gorąco, a Laura była bardzo ciepło ubrana. - Gorąco mi, idę się przebrać. O tam są toalety. - pokazała palcem. Dała Dylanowi torby. Z jednej wyciągnęła białą sukienkę. Pobiegła do łazienki. Była wolna więc szybko weszła. Zrzuciła tymczasowe ubrania i założyła białą, zwiewną sukienkę którą miała niedawno w kościele. Wyszła z łazienki i wróciła do Dynala. Wyglądała przepięknie. Chłopiec nie mógł się napatrzeć. Wrzuciła niedbale ciuchy do torby, zapięła ją i zabrała. Jedną przewiesiła sobie przez ramię a reszte musiała niestety nieść. Pięć minut później byli na miejscu. Rue Molie. To tu mieszkałaKayla. Pytanie tylko w której kamienicy. Kiedy tak się rozglądali, Kayla pojawiła się w jednym z okien kamienicy. - Hej tutaj jestem. Zapraszam! - krzyknęła Kayla w strone przyjaciółki i pomachała jej. Laura uśmiechnęła się i popędziła do wejścia. Weszła schodami na górę a Dylan tuż za nia. Nie mógł za nią nadążyć. Kayla mieszkała na samej górze. Wreszcie doszli na sama górę. Kayla otworzyła drzwi. Laura rzuciła jej się na szyje przewracając ją na ziemię. - Tak bardzo mi Cię brakowało. - wkkrzyczała Laura ściskając dalej przyjaciółkę. - Ta, mnie ciebie tez ale prosze zejdź ze mnie. - zasmiała się. Dziewczyna wstała i poprawiła włosy. - To jest Dylan. Mój kolega. - powiedziała wskazując na Dylana. - Miło mi. Kayla. - podała mu dłoń.

Część 23 ♥

- To co. Zapraszam do środka. - powiedziała. Wskazała gestem korytarz i zamknęła za nimi drzwi. Korytarz zrobiony był z ciemnobrązowych paneli. Laura zdięła buty. Chłopiec zrobił tak samo. Czuł się bardzo nieswojo. Przeszli korytarz i trafili do pięknego salonu. Był ogromny. Dookoła bogate meble, obrazy. Ściany były koloru mandarynkowego. - Zaprowadzę was do pokoju. Powiedziała Kayla otwierając dzwi na końcu salonu. Lara i Dylan nie robili nic tylko się rozglądali. Mama Kayli chyba na prawdę ma dobrą pracę skoro stać ją na takie bogactwa. Weszli do pokoju. Był tak samo olśniewający jak salon. Ściany były jasno fioletowe. Duże okna, ładne meble, ogromne łóżko. - Wow. - powiedziała w końcu nastolatka. - Na serio możemu tu przenocować? Rano nas już tu nie będzie. - powiedziała. - Nie ma sprawy. Jesteś moją przyjaciółką. - odpowiedziała Kayla. - To ja was zostawiam. Muszę odgrzać wam obiad. - uśmiechnęłam się. Wyszła z pokoju zamykając drzwi. Nastolatka położyła walizki na łóżku. - Niezłe mieszkanko. - powiedział Dylan. Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. Z pokrowca wyłożyła laptopa. Włączyła go. - Musimy coś znaleść. Nie możeby tu ciągle nocować.
Dylan usiadł koło niej. - A może pujdziemy się przejść. Paryż jest taki piękny. Znajdziemy coś potem. - zaproponował. Popatrzył na Laurę i uśmiechnął się. Dziewczyna totalnie zauroczona w jego uśmiechu zamknęła laptopa. Odłożyła go na łóżko i wstała. - No okey to chodźmy. - powiedziała. Podciągnęła sobie skienkę wyżej ponieważ prawie spadła jej z biustu. Wyszła z pokoju i zobaczyła Kaylę rozkładającą talerze na stole. - Wiesz my chyba pujdziemy się przejść. - powiedziała niezręcznie Laura zacierając dłonie. - A ja już wam szykowałam obiad. No ale ok. - uśmiechnęła się. Kayla poskładała talerze i wróciła do kuchni. Nastolatkowie ubrali się i wyszli zamykając za sobą drzwi. Zeszli schodami na dół i wyszli drzwiami wejściowymi na zawnątrz. Szli prosto ulicą. - Pięknie tu - powiedziała Laura rozglądając się dookoła. - To prawda. - odpowiedział. Mijali różne sklepy, galerie, muzea. Dziewczyna nie umiała mówić po Francusku więc nawet nie patrzyła na nazwy tych sklepów. Idąc już trochę czasu zatrzymali się w kawiarence z widokiem na wież Eifla. Usiedli przy stoluku na zewnątrz. Do nich podrzedł przystojny kelner ze szmatką przewieszoną przez rękę.
- Que puis-je faire pour - spytał kelner. Laura zupełnie nie wiedziała co on powiedział. Spuściła głowę niewiedząc co powiedzieć. Dylan uśmiechnął. - Deux cafés, s'il vous plaît. - powiedział. - Juste s'il vous plaît rapidement. Dépêchez-vous - dodał. Kelner zapisał zamówienie w notesiku i wszedł do kawiarni. Laura była bardzo zdziwiona. Nie wiedziała że Dylan umie mówić po Francusku. - Kiedy nauczyłeś się Francuskiego? - spytała. Oparła podbródek na pięści i śmiechnęła się. - Zdążyłem się nauczyć przed wyjazdem. - odpowiedział. - Tak w zaledwie jeden dzień? - zdziwiła się.
- Ja mogę nauczyć się jednego języka w minutę. Więc to nic trudnego.
- Szkoda że ja tak nie portrafię na Rosyjskim. - odburknęła.
- Oczywiście że potrafisz.
- Jak to? - zdziwiła się.
- To co potrafię ja, potrafisz i ty. - wytłumaczył.
- Szkoda że nie wiedziałam tego na klasówce. - zaśmiała się lekko. Kelner przyniósł zamówienie.

Część 24 ♥

Laura wzięła łyk kawy. Była wyśmienita. Spojrzała na Dylana który najwidoczniej się zamyślił. - O czym myślisz? - spytała odkładając filiżankę z kawą. - Mój kolega wynajmował mieszkanie w Paryżu. Chyba wiem gdzie to jest. Pójdziemy tam jutro z rana. - powiedział. - No ok. - zgodziła się i wzięła następny łyk kawy. Dylan był inny jako człowiek. Mogło by się wydawać że wyprzystojniał. Miał brązowe włosy i zielone oczy których wcześniej blasku nie widziała. Chłopiec patrzył na nią tak czule że Laura rumieniła się. Kiedy wypili kawę postanowili wrócić. Robiło się późno. Wrócili do domu Kayli i od razu weszli do pokoju. Kayla otwarła drzwi. - Czegoś wam potrzeba? - spytała uśmiechając się do nich. - Nie jest ok. - odpowiedziała Laura. Kayla wyszła z pokoju. Dziewczyna spojrzała niezręcznie na Dylana. - Łóżko jest twoje. Ja i tak nie bede mógł spać. Nie umiem. - powiedział kładąc torby przy ścianie. - Jak to nie umiesz spać? Nigdy nie spałeś?Co ty wampir jestes? - zaśmiała się. Dylan nie zareagował. - Niewidzialni nie śpią. Funkcjonują tak jak w dzień i w nocy. -powiedział. - Rozumiem. - uśmiechnęła się. Wyciągnęła z torby spodenki i koszulkę do spania i wyszła z pokoju. Weszła do łazienki i zaczęła się przebierać. Dylan usiadł na parapecie i spojrzał przez okno. Widać z niego było wieżę Eifla. Niesamowiy widok. Parę minut potem Laura wróciła do pokoju. Wyjęła z kieszeni spodni telefon i złożyła ciuchy. Następnie włożyła je do torby. Usiadła na łóżku. Nie przykrywała się jeszcze kołdrą. Rozłożyła koc i przykroła nim kolana. - Chodź tu. Nie bedziesz chyba siedział na tym parapecie jak jakiś idiota. - Powiedziała nastolatka. Uśmiechnęła się do niego. Dylan usiadł po drugiej stronie łóżka. Przykrył się lekko kocem. - Jak się czujesz jako człowiek? Jest jakaś różnica? - spytała. - W ciele człowieka jesteś jeszcze ładniejsza. - powiedział. Laura zarumieniła się. - Wszystko jest inne. Chciałbym być już taki na zawsze. - dodał. - Jak to jest że ty znałeś mnie od małej a ja ciebie nie? - spytała.
- Nawet kiedy byłem mały chroniłem Cię. Kiedy ja byłem bezpieczny ty też. Kiedy dorastałaś musiałem być przy tobie. Byłaś nieprzewidywalna. Ciągle chciałaś odkrywać coś nowego. Masz już 17 lat i potrzebujesz mojej ochrony. Jesteś w niebezpieczeństwie. W dodatku zaczynasz poznawać swoje umiejętności ale nie umiesz ich wykorzystać. Musze więc bardziej Cię pilnować. - zasmiał się.
- Czyli jestes jakby moją niańką. - spytała ironicznie śmiejąc się.
- Tak jakby. - Dziwnie się z tym czuje. - skrzywiła się. - Od urodzenia jesteśmy sobie przeznaczeni. - powiedział.
- Jak to przeznaczeni? - podniosła sie lekko.
- Rada wybrała nas. Chronimy się nawzajem. Ty zginiesz, zginę i ja. - powiedział bardzo poważnie Dylan.
- To wszystko jest dziwn. Zjawiasz się i mówisz że jesteśmy sobie przeznaczeni i chronimy się nawzajem. Mowisz mi że znasz mnie 17 lat. Ja ciebie wcale. - odrzekła smutno. W oczach pojawiły się małe łzy. - Ostatatnie wydarzenia przewróciły mój świat do góry nogami. Zaledwie tydzień temu żyłam normalnie. - rozpłakała się. Zamknęła twarz w dłoniach. Dylan przesiadł się koło niej i przytulił ją. Dziewczyna oparła głowę na jego ramieniu i wytarła łzy.
- Kiedyś musiałaś się dowiedzieć. Myślę że dobrze że teraz niż wcześniej. - powiedział odgarniając jej włosy zasłaniające jej

Część 25 ♥

- Może i tak. Ale to wszystko jest beznadziejne. Nie mam już sił. - wytarła łzę spływającą jej po policzku. - Wszystko będzie dobrze. - powiedział. Laura przytuliła się do niego bardziej. Dylan przykrył ją kocem i oparł się. Laura zasnęła. Wyglądała tak ślicznie kiedy spała. Chłopiec spojrzał na zegarek. Było już późno. Był ciekawy czy teraz kiedy jest jakby człowiekiem będzie umiał spać. Postanowił to sprawdzić. Zamknął oczy. Widział ciemność. Nie wiedział czy to ma tak być. Nie otwierał oczy. Myślał o Laurze która spała mu na ramieniu. W końcu zasnął. Rano obudziły go porządki które robiła pewnie Kayla. Dokońca nie wiedział czy spał. Laura przytulona do niego smacznie spała.Chłopiec wstał delikatnie żeby jej nie obudzić. Wyszedł z pokoju i zastał Kaylę ubierającą buty. - O cześć - opwiedziała kiedy tylko go zobaczyła. - Ja muszę iść do szkoły. Poradzicie sobie? - spytała. - Tak my spakujemy się i idziemy do holetu. - powiedział i uśmiechnął się. Dziwnie się czuł w domu przyjaciółki Laury. Kayla wyszła. Chłopiec wrócił do pokoju. Niechcący trzasnął drzwiami i Laura obudziła się. Podniosła się zaspana i poprawiła grzywkę. - Przepraszam nie chciałem cię obudzić. - powiedział siadając na łóżko. - Ok. A tak w ogóle spałeś? Jak to możliwe? - zdziwiła się. - Właśnie niewiem. Byłem ciekawy czy jako człowiek potrafię i udało się. To nisamowite. Jakby czas się zatrzymał. - powiedział. Nastolatka uśmiechnęła się do niego. - Twoja znajoma nie obrazi się jak zrobimy sobie śniadanie co?- spytał wstając. - Chyba nie. - uśmiechnęła się znowu. Dylan wyszedł z pokoju i pomaszerował do kuchni. Sprawdził gdzie co leży. Z lodówki wyciągnął masło, wędlinę i pomidora z mocarellą. Położył wszystko na blacie. Posmarował kromki ciemnego chleba masłem. Położył an chleb wędzinę, pokrojonego pomidora i mocarellę. Kanapki położył na talerzu a talerz na stole. Wstawił wodę na herbatę i usiadł przy stole. Do kuchni weszła Laura która zdążyła przebrać się w śliczną niebieską sukienkę z koralikami na dole. Usiadła na przeciwko niego i wzięła jedną z kanapek. Chłopiec wyciągnął szklanki i zrobił herbatę. Podał jej jedną a swopją położył na stole.
- Zjemy spakujemy się i idziemy gdzie mamy tam iść tak ? - spytała. - Tak - odpowiedziałi wziął kanapkę. - Wiesz gdzie to w ogóle jest? - spytała przerzuwając kęs kanapki. Popiła go herbatą i popatrzyła na Dylana. - Chyba wiem. Mój kolega bywał tam bardzo często i musiał zdać mi relację jak tam jest. - powiedział. Dylan zjadł już swoją kanapkę. Wypił herbatę i odłożył szklankę do zlewu po czym umył ją. Kiedy dziewczyna skończyła odłożyła szklankę którą Dylan zaraz zmył. - To co idziemy? - spytał wycierając dłonie w ścierkę która leżała obok. Wrócili do pokoju i zapakowali wszystko co leżało na łóżku. Z walizkami poszli na korytarz. Laura ubrała buty. Chłopiec zrobił to już wcześniej. Podzielili sie walizkami i wyszli. m Kayla zostawiła kluczyk pod wycieraczką. laura wzięła go i zamknęła drzwi po czym odłożyła kluczyk na miejsce. Zeszli na dół i wyszli na ulicę. - No to gdzie teraz? - spytała rozglądając się na boki.

Część 26 ♥

- W prawo. - powiedział Dylam wskazując gestem ulicę. Poszli przed siebie. Pogoda była piękna. Nareszcie zaczynała się wiosna. To ulubiona pora roku Laury. Dziewczyna rozglądała się dookoła podziwiając piękny Paryż. Dwadzieścia minut później stanęli przed małym, zniszczonym hotelikiem. Dylan spojrzał na Laurę i niepewnie wszedł do środka. Dziewczyna weszła zaraz za nim. W środku nie było tak okropnie jak myślała Laura. Było bardzo przytulnie choć nieco ciemno. W holu znajdowały się stare ale eleganckie meble. Ściany pokryte były berzową tapetą w kwiaty. W powietrzu roznosił się zapach stołówkowego jedzenia. Rejestracja znajdowała się na końcy holu. Poszli przed siebie i staneli przed wielkim biurkiem. - Dzień dobry. - powiedział Dylan pochulając się nad biurkiem. Kobieta siedząca za nim oderwała się od czytanych prtzez nią dokumentów i spojrzała na nastolatka. - W czym mogę służyć? - spytała wreszcie odkładając dokumenty.
- Chcielibyśmy wynająć pokój dwuosobowy. - powiedział.
- Na ile? - Spytała otwierając książkę z zapisami. Dylan spojrzał na Laurę. - Nie wiemy. - powiedział. - Dylan Parker i Laura Jonson. - powiedział. Kobieta zapisała ich. Dylan wyciągnął z portfela pieniądze i zapłacił z góry za tydzień. Podał pieniądze i spojrzał na Laurę. - Pokój 213. Życzymy miłego pobytu. - Powiedziała podając kluczyk do pokoju. Laura wzięła kluczyk i rozejrzała się.
- Schodami do góry i na prawo. - powiedziała wskazując ręką schody które znajdowały się koło Rejestracji i wróciła do dokumentów. Nastolatkowie weszli schodami do góry i skręcili korytarzem w prawo jak podpowiedziała im kobieta. Szli chwilke przed siebie i w końcy trafili na pokój 213. Otworzyli go i weszli do środka. W pokoju było bardzo przytulnie i jasno. SPomieszczenie było bardzo duże. Znajdowały się tam dwa łóżka. Telewizor, komoda, i duży stół, a łazienka była koło drzwi. Laura położyła walizki przy łóżku i usiadła na nim. - Ładnie tu. - powiedziała rozglądając się. - To prawda. - podtwierdził Dylan i położył walizki na łóżku. - Musimy brać się do roboty. Trzeba go znaleźć. - powiedział. Laura nie zastanawiając się odworzyła torbę w której była księga. Wyciągnęła wszystkie ciuchy i wyjęła księgę. Położyła ją na stole i usiadła na krześle. Dylan usiadł koło niej. Otworzyli księgę na stronie na której był wiersz. Laura przeczytała go jeszcze raz. - Wiersz o Paryżu opowiam Ci dzisiaj. Z miejsca jednego widać most piękny, lecz uwarzaj bo może być przeklęty. Wypowiesz zaklęcie i sen się sprawdzi i nikt już od tej pory tobą nie pogardzi. Śpiesz się jednak w miarę szybko bo w każdej chwili to wszystko może znignąć. - przeczytała. Spojrzała na Dylana. - Co to ma znaczyć ? - spytała. - Tak jak mówiłem każde słowo tu jest prawdą. - powiedział. Musimy znaleść miejsce skąd widać most. Ale tu jest pełno mostów. - zesmuciła się Laura. Traciła już nadzieje. Sprawdzimy każde miejsce. Zaczniemy od parku tutaj niedaleko. A potem zobaczymy. - powiedział. - To co idziemy? - dodał. Laura wstała i uśmiechnęła się. Schowała księgę pod łóżko jak robiła zawsze. Wyszli zamykając za sobą drzwi.

# Część 27 ♥

Szli przed siebie jakieś dwadzieścia minut. W końcu weszli do ogromnego parku. Był piękny. Wszędzie pełni zieleni, kwiatów i placów zabaw. Rozglądali się dookoła lecz nigdzie nie zauważyli mostu. - Nie ma. - powiedziała upewniając się czy czegoś nie przeoczyła. - Faktycznie. Nie opłaca nam się wracać do hotelu. Może posiedzimy tutaj trochę? - zaproponował. - No ok. - uśmiechnęła się Laura. Dylan rozejrzał się dookoła czy nikt nie patrzy. Zamknął oczy i wyciągnął przed siebie dłonie. Nagle w dłoniach trzymał koszyk piknikowy i koc. - Nadal nie wiem jak ci się to udaje. To fantastyczne. - odrzekła patrząc na Dylana. Poszli w kierunku górki na której siedzieli też inni ludzie. 17-latek rozłożył koc , a Laura natychmiast na nim usiadła. Oparł;a się na łokciach i odchyliła głowę do tyłu. Słongo grzało bardzo mocno a Laura chciała się opalić choć troszkę. Dylan usiadł koło niej i położył koszyk obok. - Ładnie tu. - westchnęła. - To prawda. - Podtwierdził przesiadając się naprzeciwko Laury by ją dobrze widzieć. Uśmiechnął się i spojrzał w górę. - Ej ? - spytała.
- Tak? - popatrzył na nią z uśmiechem na twarzy.
- Lubisz mnie choć troszkę? - spytała puszczając mu oczko.
- No pewnie. Jesteśmy przyjaciółmi. Chyba. - powiedział w miarę poważnie. - No nie pogniewasz się jak zrobię tak? - Laura przesiadła się koło niego. Położyła się kładąc głowę na jego kolanach. Popatrzyła na niego i z uśmiechem założyła swoje okulary słoneczne. Dylan uśmiechnął się i pstryknął ją w nosek. Oparł się na łokciach i rozejrzał się. - Nauczysz mnie wszystkiego?
- spytała nagle zginając nogi w kolanach. - Napewno będę próbował. - uśmiechnął się. - To dobrze. - odrzekła.
- Wiesz. Znam cię od 2 tygodni a czuję jakbyśmy byli przyjaciółmi już od zawsze. - powiedziała. - Możliwe że czułaś moją obecność. Nie wiedziałaś tylko że to ja. - popatrzył na nią. Zapadła niezręczna cisza. Dylan pogilgotał lekko Laurę. - Co ty robisz? - Zaśmiała się głośno i wstała. - Chciałem Cię rozbawić. - zaśmiał się - Ach tak? - Laura podeszła do niego powoli i przewróciła go na ziemię. Oboje zturlali się z górki na której byli. - Hahaha. Nigdy tego nie robiłam. - zaśmiała się. Orwała trochę trawy i rzuciła na jego twarz. Wstała i szybko pobiegła spowrotem na koc. Nagle wszystko znikło. Świat stracił swoje barwy i zatrzymał się w miejscu. Laura widziała ludzi. Lecz oni nie ruszali się. Czuła zimny powiew wiatru. Dostała gęstej skórki. Rozglądała się w poszukiwaniu Dylana lecz go nie widziała. Nagle pojawił się mężczyzna w czarnym płaszczu, a za nim jeszcze pięć innych.
Dziewczyna nie widziała co zrobić. Nie wiedziała kto to był i jak się tu zjawili. Mężczyzna był bardzo przystojny. Był w średnim wieku i miał czarne, kręzone włosy do ramion i tak samo czarne oczu. W powietrzu unosił się zapach siarki. Reszta mężczyzn także była w czarnych płaszczach ale nie byli tak straszni jak on.
- Prosze prosze prosze. - powiedział mężczyzna podchodząc do Laury. Nastolatce ugięły się kolana. Mężczyzna okrążył ja niebezpiecznie i stanął przed nią. - Kiedy cię ostatnio widziałem miałaś pięć latek. Ależ wyrosłaś. - powiedział.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - powiedziała drżącym głosem. Cała się trzęsła. Widok mężczysny sprawiał ból.
- Mówi Ci coś klan Berbahaya? Myślę że wiesz po co. - powiedział.
- Nie wiem o co wam chodzi. - skłamała Laura.
- Dobrze wiesz. Mężczyźni za nim stali jak wryci. Ciągle patrzeli na nia jak na odwiecznego wroga. - Jesteś taka podobna do matki. Ciekawe czy coś jeszcze po niej odziedziczyłaś. - odrzekł.
- Nic wam do tego. - burknęła przestraszona.
- Chcemy tylko jednego. Księgi. Wiesz może gdzie ona jest?
- powiedział zbliżając się do niej. - Nie posiadam rzadnej księgi. Zostawcie mnie. - odsynęła się. Mężczyzna błyskawicznie chwycił ją za rękę zatrzymując ją. - Strzeż się. Jeśli dowiemy się że masz księgę, skończysz jak twoja matka. - odrzekł zmierzając ją wzrokiem. - Wynoście się z tąd. Nie chcę was tu! - krzyknęła.
Mężczyźni ze szyderczym usmiechem zniknęli a świat znów stał się taki jak był przed tym wydarzeniem.

# Część 28 ♥

Laura stała jak wryta. Co prawda świat wrócił do normalności ale ona nie. Dziewczyna zemdlała. Osunęła się na ziemię tak szybko że nawet biegnący już do niej Dylan jej nie złapał. Chłopiec uklękł nad niej i lekko potrząsnął. Laura otwowrzyła lekko oczy i wstała.
- Co ci się stało?! - spytał zdenerwowany Dylan pomagając jej wstać. Usiadła na kocu i rozejrzała się. - Byli tu. - powiedziała w końcy skulając się w kłębek. - Kto tu był? Nikogo przy tobie nie widziałem. - powiedział. - Chcieli księgi. - powiedziała po czym rozpłakała się. - Niemożliwe. Znaleźli nas? - zaniepokoił się. Usiadł koło niej i prtzytulił ją mocno do siebie. Laura wytarła łzy o jego ramię. - Boje się. - powiedziała. - Przy mnie nie musisz się niczego bać. Zrobię wszystko żeby Cie ochronić. - powiedział głaszcząc jej włosy. Przytulił ją jeszcze mocniej. - Może oderwiemy się od tego i pójdziemy do kina? - spytał biorąc jej twarz w dłonie. Przyłożył czoło do jej czoła po czym pocałował ją w nie. - Chodź. - powiedział i pomógł jej wstać. Złożył koc i położył na koszyk. Po chwili koszyk który przed chwilą stał przed nimi znignął.- Chodź. - Złapał ją za rękę i poszli przed siebie.
- Do jakiego kina mnie zabierasz? - spytała. - Do La Géode. - odpowiedział. - Daleko to ? - uśmiechnęła się. - Nie. - popatrzył na nią i uśmiechnął się. Nie całe pół godziny potem byli już w kinie. Widać że wrzucono w nie bardzo dużo pieniędzy. Było wspaniałe. Bilety jednak za drogie. Dylan kupił bilety na "Motyl i skafander" . Przed wejściem do sali nr 1 podszedł do niej znajomy chłopak. To był Alex. - Cześć piękna. - szepnął do niej. Laura odwróciła się.
- Boże Alex co ty tu robisz? - zdziwiła się Laura. - Moja babcia jest z tąd ale umarła i przyjechałem na pogrzeb. - powiedział.
- Acha. Fajnie Cie widzieć. Ale muszę już iść. - odrzekła smutno.
- Słuchaj Lauro. Może masz ochotę iść jutro na spacer ze mną? - spytał grzecznie Alex uśmiechając się ironicznie.
- Ee. Niewiem. - powiedziała. Gdy tylko spojrzała w jego oczy omal nie upadła. - No prosze. - Alex zrobił słodkie oczka w stronę Laury. - No dobrze. - powiedziała Laura po czym zaśmiała się lekko. Alex uśmiechnął się do niej i puścił jej zalotne oczko.
- To przyjdź do parku o 12 okej? - spytał. - Ok. Do zobaczenia. - uśmiechała się i zarumieniła. Alex przybliżył się do niej i pocałował w policzek. W tej samej chwili do Laury wrócił Dylan z biletami i popcornem. Spojrzał wrogo na Alexa i dał Laurze poprorn. - Cześć. - powiedział Dylan wyciągając ręke na przywitanie. - Cześć Dylan. Kope lat. - powiedział od niechcenia Alex. Chłopcy patrzyli na siebie z nienawiścią w oczach. - Zaraz to wy się znacie? - spytała Laura aspoglądając na nich. - Ta ale to stare sprawy. - powiedział Dylan łapiąc Laurę za rękę.
- Dozobaczenia Lauro. - powiedział Alex uśmiechając się do niej.
- Pa. - odpowiedziała cicho. - Czego od ciebie chciał? - spytał Dylan z wściekłością ale nie okazał tego Laurze. - Zaprosił mnie na spacer jutro w południe. - odrzekła wchodząc z nim do sali.
Dylan spojrzał przez raię za siebie. Alex stał i patrzył jak odchodzą. Patrzył złym wzrokiem jakby chciał go zabić. Przyjaciele weszli do środka i usiedli w ostatnim rzędzie. Film się zaczął.