Część 35 ♥
Mężczyzna stał w drzwiach trzymając księgę i spoglądał to na jednego to na drugiego. Zatrzymał jednak wzrok na Dylanie i zrobił dwa kroki do przodu. Popatrzył na niego groźnie. - Wiesz gdzie to jest prawda Dylanie? - spytał chrapliwym głosem. Dylan był przerażony. - Niewiem o co panu chodzi. - powiedział.
Mężczyzna zmarszczył czoło i spojrzał na niego z wściekłością. - Nie kłam! - krzyknoł i popchnął jedną ręgą Dylana tak że polecaał na ścianę obdzierając sobie plecy. - Nie wiem gdzie on jest. - skłamał Dylan ciężko oddychając. Zacisnął zęby i pomyślał o Laurze. - Nie wypuszczę cię z tąd dopuki nie zaprowadzisz mnie w to miejsce. Nie zobaczysz już swojej ukochanej. Prędzej czy później znajdziemy ją i zabijemy na twoich oczach. - powiedział. - Nie możecie! One jest strażniczką. - Dylan rzucił się w jego stronę lecz kiedy był już metr przed nim potęrzna siła odrzuciła go i chłopiec znów obił się o ścianę i upadł na ziemię. Temu wszystkiemu przyglądał się z niedowierzaniem Alex. Nie odzywał się ponieważ był przestraszony i bał się żeby przewodziczący klanu nic mu nie zrobił. Dylan złapał się za klatke piersiową i wstał.
- Dlaczego jesteś taki nerwowy? Powiedziałem. Nie zobaczysz jej dopóki nas tam nie zaprowadzisz. - odrzekł cicho. - Jeśli ja zabijesz to nie znajdziesz naszyjnika. - wyjaśnił Dylan. - Poza tym kiedy zabijesz ją zamijesz i mnie. jesteśmy połączeni więzią od małego. - powiedział Dylan nie patrząc na mężczyzne stojącego przed nim. - No tak zapomniałem. W takim razie dziewczyna bedzie sama a ty bedziesz tu umierał z tęsknoty. - powiedział uśmiechając się ironicznie. Zupełnie tak jak Alex. Dylan nawet zastanawiał się czy nie są spokrewnieni. Mężczyzna wyszedł nadal trzymając księgę. Zatrzasnął drzwi i poszedł do swojego gabinetu. To dziwne że klan mieszkał w podziemiach. Poza lochami w których byli uwięzieni było tu bardzo ładnie.Pewnie wyczerowali to miejsce na czas przebywania tu. Dylan usiadł na ziemi i oparł się o ścianę pomimo tego że miał pokaleczone plecy. Myśląc o Laurze wcale nie czół bólu. - Słuchaj. Ty .. Jesteś z nim spokrewniony ? - spytał wreszcie Dylan. Alex zawahał sie i spuścił wzrok. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. - To mój ojciec. - powiedział prawie nieusłyszalnym tonem. - Co ty gadasz? I pozwalasz mu się tak traktowac ? - spytał zszokowany Dylan. To dlatego są do siebie tak podobni. - Nie twój interes. - powiedział Alex spuszczając głowę. Dylan cały czas myślał u Laurze. Zastanawiał się co teraz robi, czy się boi. Chciał za wszelką cenę być z nią. Próbował porozumieć się z nią przez całą noc poprzez czytanie w myślach lecz na darmo. Podziemia chyba były zaklęte. Nie działały w niej żadne czary. Oparł tył głowy o ścianę i zasnął. Noc w Paryżu była bardzo cicha. Można było usłyszeć własne myśli. Można było czuć magię otaczającą każdego człowieka.
Laurę budziły promienie słońca które u Rosalie budziły ją caly czas. Podniosła się i otuliła. Było jej strasznie zimno. Nigdy nie myślała że kiedykolwiek będzie spała pod moste. Ciekawe. Była cała rozczochrana i spuchnięta od płaczu. Chciała żeby Dylan był przy niej. Nie wiedziała co mu sie stało. Chciała go szukać ale on nie kazał jej z tąd wychodzić. Laura nie wiedziała co ma zrobić. Z bezsilności wyszła z pod mostu i poszła ulicą powoli przed siebie. Nie bała się że klan w każdej chwili może ją znaleść. W tej chwili najważniejszy był dla niej Dylan. Dziewczyna była tak głodna że zjadłaby wszystko co by jej dali. Przeszukała kieszenie. Znalazła tylko 3 dolary. Ledwie starczyło jej na kawę którą kupiła w najbliższej kawiarni. Wyszła z plastokowym kupkiem na zewnątrz i spojrzała w niebo. Była piekna pogoda. Zauważyła że ludzie się na nia gapią wiec poczuła się nieswojo. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę że jest w piżamie. Wymiętolona luźna koszulka i kótkie siwe spodenki i źle założone tenisówki. Wyglądała jak sierota. Wzięła łyk ciepłej kawy i poszła dalej przed siebie. Łzy ciekły jej po policzku. Była bezsilna. Nie wiedziała czy znowu zobaczy Dylana na oczy. Przeszła parę ulic i trafiła do parku. Zobaczyła górkę na której miała piknik z Dylanem i kiedy po raz pierwszy spotkała klan. Idąc dalej zobaczyła ławkę. Postanowia na niej usiąść i dopić kawę. Łzy nadal ciekły jej po policzku jednak już mniej. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślała o Rosalie. Powinna jej wybaczyć przed wyjazdem. Miała ochotę rzucić to wszystko i wrócić do domu lecz nie mogła żyć bez Dylana. To dziwne. Byli przyjaciółmi a ona tak się nim przejmowała. Nie wiedziała co do niego czuła.
Nie miała siły nigdzie iść więc została na miejscu. Na małej ławeczce w parku z woidokiem na plac zabaw.
Mężczyzna stał w drzwiach trzymając księgę i spoglądał to na jednego to na drugiego. Zatrzymał jednak wzrok na Dylanie i zrobił dwa kroki do przodu. Popatrzył na niego groźnie. - Wiesz gdzie to jest prawda Dylanie? - spytał chrapliwym głosem. Dylan był przerażony. - Niewiem o co panu chodzi. - powiedział.
Mężczyzna zmarszczył czoło i spojrzał na niego z wściekłością. - Nie kłam! - krzyknoł i popchnął jedną ręgą Dylana tak że polecaał na ścianę obdzierając sobie plecy. - Nie wiem gdzie on jest. - skłamał Dylan ciężko oddychając. Zacisnął zęby i pomyślał o Laurze. - Nie wypuszczę cię z tąd dopuki nie zaprowadzisz mnie w to miejsce. Nie zobaczysz już swojej ukochanej. Prędzej czy później znajdziemy ją i zabijemy na twoich oczach. - powiedział. - Nie możecie! One jest strażniczką. - Dylan rzucił się w jego stronę lecz kiedy był już metr przed nim potęrzna siła odrzuciła go i chłopiec znów obił się o ścianę i upadł na ziemię. Temu wszystkiemu przyglądał się z niedowierzaniem Alex. Nie odzywał się ponieważ był przestraszony i bał się żeby przewodziczący klanu nic mu nie zrobił. Dylan złapał się za klatke piersiową i wstał.
- Dlaczego jesteś taki nerwowy? Powiedziałem. Nie zobaczysz jej dopóki nas tam nie zaprowadzisz. - odrzekł cicho. - Jeśli ja zabijesz to nie znajdziesz naszyjnika. - wyjaśnił Dylan. - Poza tym kiedy zabijesz ją zamijesz i mnie. jesteśmy połączeni więzią od małego. - powiedział Dylan nie patrząc na mężczyzne stojącego przed nim. - No tak zapomniałem. W takim razie dziewczyna bedzie sama a ty bedziesz tu umierał z tęsknoty. - powiedział uśmiechając się ironicznie. Zupełnie tak jak Alex. Dylan nawet zastanawiał się czy nie są spokrewnieni. Mężczyzna wyszedł nadal trzymając księgę. Zatrzasnął drzwi i poszedł do swojego gabinetu. To dziwne że klan mieszkał w podziemiach. Poza lochami w których byli uwięzieni było tu bardzo ładnie.Pewnie wyczerowali to miejsce na czas przebywania tu. Dylan usiadł na ziemi i oparł się o ścianę pomimo tego że miał pokaleczone plecy. Myśląc o Laurze wcale nie czół bólu. - Słuchaj. Ty .. Jesteś z nim spokrewniony ? - spytał wreszcie Dylan. Alex zawahał sie i spuścił wzrok. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. - To mój ojciec. - powiedział prawie nieusłyszalnym tonem. - Co ty gadasz? I pozwalasz mu się tak traktowac ? - spytał zszokowany Dylan. To dlatego są do siebie tak podobni. - Nie twój interes. - powiedział Alex spuszczając głowę. Dylan cały czas myślał u Laurze. Zastanawiał się co teraz robi, czy się boi. Chciał za wszelką cenę być z nią. Próbował porozumieć się z nią przez całą noc poprzez czytanie w myślach lecz na darmo. Podziemia chyba były zaklęte. Nie działały w niej żadne czary. Oparł tył głowy o ścianę i zasnął. Noc w Paryżu była bardzo cicha. Można było usłyszeć własne myśli. Można było czuć magię otaczającą każdego człowieka.
Laurę budziły promienie słońca które u Rosalie budziły ją caly czas. Podniosła się i otuliła. Było jej strasznie zimno. Nigdy nie myślała że kiedykolwiek będzie spała pod moste. Ciekawe. Była cała rozczochrana i spuchnięta od płaczu. Chciała żeby Dylan był przy niej. Nie wiedziała co mu sie stało. Chciała go szukać ale on nie kazał jej z tąd wychodzić. Laura nie wiedziała co ma zrobić. Z bezsilności wyszła z pod mostu i poszła ulicą powoli przed siebie. Nie bała się że klan w każdej chwili może ją znaleść. W tej chwili najważniejszy był dla niej Dylan. Dziewczyna była tak głodna że zjadłaby wszystko co by jej dali. Przeszukała kieszenie. Znalazła tylko 3 dolary. Ledwie starczyło jej na kawę którą kupiła w najbliższej kawiarni. Wyszła z plastokowym kupkiem na zewnątrz i spojrzała w niebo. Była piekna pogoda. Zauważyła że ludzie się na nia gapią wiec poczuła się nieswojo. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę że jest w piżamie. Wymiętolona luźna koszulka i kótkie siwe spodenki i źle założone tenisówki. Wyglądała jak sierota. Wzięła łyk ciepłej kawy i poszła dalej przed siebie. Łzy ciekły jej po policzku. Była bezsilna. Nie wiedziała czy znowu zobaczy Dylana na oczy. Przeszła parę ulic i trafiła do parku. Zobaczyła górkę na której miała piknik z Dylanem i kiedy po raz pierwszy spotkała klan. Idąc dalej zobaczyła ławkę. Postanowia na niej usiąść i dopić kawę. Łzy nadal ciekły jej po policzku jednak już mniej. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślała o Rosalie. Powinna jej wybaczyć przed wyjazdem. Miała ochotę rzucić to wszystko i wrócić do domu lecz nie mogła żyć bez Dylana. To dziwne. Byli przyjaciółmi a ona tak się nim przejmowała. Nie wiedziała co do niego czuła.
Nie miała siły nigdzie iść więc została na miejscu. Na małej ławeczce w parku z woidokiem na plac zabaw.
Jeśli będzie 10 komentarzy dodaje kolejną część
♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńczekam na ciag dalszy! :D
OdpowiedzUsuńlubię to lubię to lubię to :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfajne ;D
OdpowiedzUsuńpisz dalej :]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:]
Usuńpisz kolejną część! ;)
OdpowiedzUsuń;* ^^ :D
OdpowiedzUsuńjest 10 komów :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBłagam, żeby się skończyło dobrze, bo ja już płaczę na tych częściach. <3 Nie potrafię się oderwać od tego! <3
OdpowiedzUsuń