poniedziałek, 28 stycznia 2013


Część 36 ♥

Poraz pierwszy w życie Laura była bezsilna. Poddała się ona swoim emocjom i pozwoliła na to by łzy spływały jej po policzku. Nadal siedziała na ławce popijając kawę która zaraz miała się skończyć. Zauważyła że przygląda jej się jakaś kobieta. Miała beżowy płaszcz i jasne włosy związane w kok. Miała około czterdziestu lat jeśli nie więcej. Kobieta usiadła koło niej i spuściła głowę. Po chwili znowu na nia spojrzała. - Dziecko. Jesteś w piżamie? Co się stało ? - spytała wm końcy cichym głosem. Laura nie odpowiedziała ale wytarła łzy napływające jej do oczu. - Jak mam ci pomóc? - spytała ponownie kobieta lecz na marnę. Minutę potem Laura odłożyła pusty kupek na bok. - Straciłam mieszkanie, przyjaciela i moje życie. - powiedziała Laura spuszczając głowę. - Mam na imie Margareth Survay. Chodź zabiore cię z tąd szybko. - powiedziała i pomogła dziewczynie wstać. - Przenocujesz dziś u mnie. - powiedziała i objęła ramię Laury. Nastolatka nie odezwałą się ani słowem. Była ledwo przytomna wiec nawet nie pamiętała jak trafiła do domu kobiety. W środku było bardzo ładnie. Kobieta najwyraźniej mieszkała sama ponieważ mieszkanie było malutkie. Laura stała w progu drzwi do salonu letwo trzymając się na ziemi.. Kobieta weszła do kuchni i zaparzyła herbatę. Z herbatą wróciła do salonu i położyła obie filiżanki na stole. - Siadaj. - powiedziała wskazując krzesło. Nie wiedziała jak ma się zachować ale usiadła przy stole. Wzrok miała nieobecny a włosy potargane. Wyglądała jak bezdomna. Nic dziwnego że kobieta przygarnęła ją do siebie.
- Nie jesteś z tąd. Zresztą ja też nie. - zaczęła. Laura jednak nic nie odpowiedziała. Kobieta przyglądała się jej wielkimi brązowymi oczami. Dzień skończył się dla Laury szybko. Kobieta wygospodarowała dla niej pokój i przygotowała ją do spania. Laura szybko zasnęła. Zimna noc pod mostem była dla niej traumatycznym wydarzeniem, więc miło było leżeć w ciepłym łóżku otulona bardzo przyjemnym kocem.
Od tej pory Laura mieszkała u pani Survay. Traktowała ją jak rodzine. Laura znalazła pracę jako kelnerka w restauracji na wierzy Eifla z czego byla bardzo zadowolona. Co dzień myślała o Dylanie z myślą że pewnego dnia się pojawi. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo go kocha. Laura radzila sobie świetnie w Paryżu pomimo trudności. Dni mijały tak szybko że Laura aż przestała liczyć. Każdy dzień bez Dylana był dla niej pustką w sercu którą nie mogła niczym wypełnić. Minął miesiąc. Laura i Margateth były jak matka z córką. Laura wreszcie poczuła się kochana i choć czasem chciała wracać do Rosalie nie mogła. Nadal miała nadzieje że Dylan wróci i że nic mu nie będzie. Poza tym co dzień szukała naszyjnika który zdawałoby się jakby nigdy nie istniał. Nie dopuszczała do siebie myśli że Dylan mógł w tej chwili cierpieć. Szukanie naszyjnika coraz bardziej powiększało pustkę której jej brakowało. Pewnego dnia wstała wcześnie rano ubrała krótkie spodenki i biały podkoszulek i wyszła do pracy. Nie narzekała na nią. Restauracja znajdowała się prawie na samej górze wierzy. Cod zień podziwiała z tamtąd niesamowity widok. Po za pracą udoskonalała swoje zdolności poprzez granie i śpiewanie na ulicy. Lubiła kiedy przechodnie obserwowali ją i podziwiali. Laura nawet chciała zapisać się do szkoły ale uznała iż nie bezie miała czasu na naukę.

Przepraszam że dodaję takie krótkie ale chcę was utrzymać w napięciu .  ♥ Komentujcie ; ) 

4 komentarze: